Sceny z gangsterskiego filmu przypominało zatrzymanie grupy oszustów wyłudzających kredyty. Przestępcy wlekli po jezdni jednego z policjantów, funkcjonariusze zdołali jednak wyrwać zbirów zza kierownicy.
Przestępcy podejrzani są o wyłudzenie około 100 tys. zł kredytów. Swój proceder zaplanowali w więzieniu, gdzie odsiadywali wyroki za wcześniejsze przestępstwa. "Mózgiem” grupy był 37-letni Dariusz M. z Warszawy.
Mężczyźni posługiwali się fałszywymi pieczątkami prawdziwych zakładów pracy. Poradzili sobie nawet z tym, że instytucje udzielające kredyty dzwoniły do tych firm sprawdzając, czy osoby, którym wystawiono zaświadczenia faktycznie tam pracują. Gang umiejętnie przechwytywał te rozmowy.
Przestępcy przekierowywali połączenia przychodzące do tych firm. Wcześniej dzwonili do nich i uprzedzali, że telefon będzie wyłączony. Prosili o wybranie na klawiaturze specjalnego kodu. A kod kierował wszystkie połączenia na komórkę przestępcy. Kiedy do firmy dzwonił pracownik banku, niczego nieświadomy łączył się z przestępcą, który zapewniał, że kredytobiorca rzeczywiście jest zatrudniony.
52-letni Ryszard K. z Piszczaca w grupie pełnił rolę słupa. Mężczyzna w zamian za niewielkie sumy pieniędzy firmował swoim nazwiskiem zawierane transakcje. "Naganiaczem” był 37-letni Stanisław K. z gm. Piszczac. Jego zadaniem było pilnowanie pierwszego mężczyzny. Drugim "słupem” był 24-letni Andrzej G. z Terespola.
- Mężczyźni wpadli w czwartek pod jednym z bialskich banków, gdy usiłowali wyłudzić kredyt warty 20 tys. zł - mówi Cezary Grochowski, oficer prasowy bialskiej policji - Funkcjonariusze ustalili, iż grupa wyłudziła lub usiłowała wyłudzić kredyty w sumie na ponad 100 tys. zł