Telekomunikacja Polska SA musi oddać panu Jerzemu pieniądze. Monopolista wymusił na nim zapłatę za połączenia z afrykańską wyspą św. Tomasza, choć abonent nie miał na nie żadnego wpływu. Wyrok sądu właśnie się uprawomocnił.
Wszystko zaczęło się, gdy telekomunikacja namówiła abonenta na zakup pakietu internetowego. Jak się potem okazało, już pierwszego dnia korzystania z niego – w lutym 2004 roku – nastąpiło pierwsze przekierowanie połączenia na wyspy św. Tomasza w pobliżu Kamerunu. – Nie wiem, w jakim momencie się to stało. W każdym razie później TP SA obciążyła mnie sporymi rachunkami. Tak się przejęli, że jednego dnia otrzymałem aż siedem listów od nich. Potem przez pięć miesięcy nie potrafili wyliczyć mojego salda. W końcu odcięli telefon. Nie miałem wyjścia. Zapłaciłem za połączenia modemu z Afryką.
Potem pan Jerzy zamówił w swoim telefonie blokady połączeń międzynarodowych i ruszył na wojnę z wielkim koncernem. Pomogła mu rzecznik konsumentów Katarzyna Wawiórko. To ona wystąpiła z pozwami do sądu cywilnego. Razem z panem Jerzym walczyła o zwrot 331,51 zł. Skutecznie. Choć telekomunikacja odwoływała się od niekorzystnego dla niej wyroku pierwszej instancji, kolejny sąd uznał rację pana Jerzego. A wyrok właśnie się uprawomocnił.
Zdaniem sądu to operator z Afryki zainstalował na komputerze pana Jerzego „złośliwe” oprogramowanie łączące go z wyspą. Oczywiście bez jego wiedzy. Poza tym telekomunikacja powinna odpowiednio zabezpieczyć sieć przed takim nielegalnym podłączeniem. Mało tego. Żądanie od abonenta pieniędzy nie miało podstaw w umowie zawartej z TP SA.
– Mamy powód do dumy. Wygraliśmy z telekomunikacją. To dla wielu ludzi znajdujących się w podobnej sytuacji dobra wiadomość. Szkoda tylko, że od 2 marca tego roku nie otrzymuję już państwowych dotacji na opłacenie pozwu w imieniu konsumentów. Bo zmieniło się prawo – komentuje Katarzyna Wawiórko.