Rozmowa ze Zbigniewem Perytem, sołtysem Turzych Rogów w gminie Łuków.
• Spodziewał się pan takiego sukcesu?
- Nie. Było to dla mnie zaskoczenie. Zgłosiło mnie do konkursu powstałe jesienią Lokalne Stowarzyszenie rozwoju "Nasza Mała Ojczyzna”. Udało się nam w grupą ludzi powołać tę organizację. Przed dwoma dniami znajomi mi dali sygnał, że jestem wśród laureatów.
• Turze Rogi są wsią niezwykłą...
- Tak, mamy swój herb i flagę. Nie są zalegalizowane, ale historyczne. Przecież nasza miejscowość powstała w 1280 roku. Wtedy, kiedy założono Łuków. Przez całe lato flaga z wizerunkiem tura wisi na maszcie. Wydajemy też swoje widokówki i kalendarze. Mamy również swój napój regionalny - turzycę (nie ujawnię składu).
• Przed wjazdem do miejscowości zaskakują obcych osobliwe witacze z nazwą miejscowości...
- Tak. U rzeźbiarza zamówiliśmy babę i chłopa potężnych rozmiarów. Tak witają przybywających i oznajmiają, że to Turze Rogi.
• Ale turów już brakuje...
- Tak. Czasami jednak jakiś rogacz się trafi...
• Czy zna pan osobiście wszystkich mieszkańców we wsi?
- W 95-procentach znam. Moja wieś liczy ponad 500 mieszkańców. Znam wszystkich starszych. Podobnie z młodzieżą. Gorzej z dziećmi. Poznaje się je po urodzie. Jak podobne do rodziców, łatwiej rozpoznać.
• Chyba wie pan, kto we wsi jest największym łobuzem?
- Tak, ich trzeba znać przede wszystkim. I docenić. Należy im powierzyć obowiązki, poprosić, aby popilnowali porządku, a wtedy czują się docenieni i potrzebni. Dobrze kota wysłać do myszy, aby był spokój.
• Stwarza pan też młodym szansę wyżycia się w sporcie?
- Niedawno udało się nam zmodernizować obiekt sportowy. Było tylko boisko do gry w piłkę nożną. Zrobiliśmy renowację i pobudowaliśmy budynek wielofunkcyjny LZS. Do tego wykonaliśmy kort tenisowy. Z pobliskiego Łukowa przyjeżdżają ludzie pograć na naszych kortach. Sam mam chętkę tam zagrać. Mamy kawiarenkę internetową. Teraz chcemy ruszyć z remontem remizy. Dostaliśmy już na to promesę od pani wójt. Powstanie zaplecze kuchenne i sanitariaty. Młodzież urządza w remizie imprezy na urodziny i imieniny.
• Sąsiadujecie z Łukowem, a nie macie nawet porządnej drogi. Najciemniej pod latarnią?
- Tak. Nasza droga jest zaniedbana. Dobijamy się do powiatu o pomoc. Nie mamy też chodnika.
• Skąd bierze pan tyle energii do działania?
- Pochodzę z tej wsi. Ponad 20 lat jednak mnie tu nie było. Pracowałem w wielu zawodach m.in. budowlanych we Wrocławiu. Byłem w Niemczech i w USA. Sporo widziałem w świecie i chcę to wykorzystać u nas. Nieskromnie powiem, staramy się doszlusować do najlepszych.