Mieszkańcy ul. Zamkowej nie chcą likwidacji przejścia dla pieszych. Obawiają się, że po przebudowie ulicy będą musieli nadkładać po kilkaset metrów, idąc
- Przejście było w tym miejscu od zawsze - mówi Leszek Domański, przedsiębiorca i właściciel jednego z budynków przy ul. Zamkowej. - Ludzie idą tędy z ulicy Reymonta do kościoła i do centrum miasta.
Maria Mikulska też często korzysta z tego przejścia. Przyznaje, że zebry powinny tutaj pozostać. - Okoliczni mieszkańcy starzeją się - mówi Mikulska. - Niektórym każdy krok sprawia kłopoty. Najbliższy sklep mamy po drugiej stronie ulicy. Po likwidacji przejścia, droga na zakupy wydłuży się o kilkaset metrów.
Dlatego ponad 80 osób podpisało się pod petycją do prezydenta miasta Andrzeja Czapskiego. - My, mieszkańcy ulicy Reymonta oraz Zamkowej, a także korzystający z tego przejścia inni ludzie, zwracamy się do pana, aby nie likwidować tego przejścia dla pieszych - piszą bialczanie. Proponują, aby lepiej je oznakować i wprowadzić ograniczenie prędkości dla pojazdów jadących ul. Zamkową, która jest fragmentem trasy Białystok-Chełm.
Niestety, ostateczne decyzje w bialskim magistracie już zapadły. Rudof Somerlik, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta, powiedział nam, że o likwidacji przejścia zadecydowały względy bezpieczeństwa. - Po przejechaniu pobliskiego skrzyżowania wiele samochodów nabierało prędkości. I właśnie w tym miejscu dochodziło do wypadków. Przy podejmowaniu decyzji bazowaliśmy też na opinii policjantów. Odpowiedź na petycję będzie więc negatywna - zaznacza Somerlik. Dodaje, iż 100 metrów od tego przejścia znajduje się kolejne, z sygnalizacją świetlną.
Argumenty magistratu nie przekonują mieszkańców. - Ludzie nadal będą przechodzić w tym miejscu. Aż w końcu dojdzie do kolejnej tragedii - mówią. - Tyle że miejscy urzędnicy mają nasze tłumaczenie w nosie.