Parczewskim dworcem zarządza radzyńskie Przedsiębiorstwo Państwowej Komunikacji Samochodowej. Andrzej Blicharz, zastępca dyrektora PPKS z Radzynia tłumaczy, że na wydłużenie godzin otwarcia dworca nie pozwalają finanse firmy.
– Największy ruch jest tam w powszednie dni, w godz. 15–16, gdy młodzież wraca ze szkół. Później na dworcu pojawiają się pojedynczy pasażerowie. Dlatego skróciliśmy czas pracy obsługi dworca. Aby zostawić tam pracownika na sobotę, należałoby mu płacić – argumentuje dyrektor i dodaje, że w Parczewie i tak nie jest źle, bo np. w Kocku lub Wisznicach w ogóle nie mają dworców autobusowych. – A o publiczne toalety – radzi Blicharz – powinny zadbać władze Parczewa. Burmistrza Parczewa, Stanisława Mroczka, oburza argumentacja dyrektora Blicharza. Mówi, że w sprawie zamykania dworca i istniejących tam toalet interweniował w radzyńskim PPKS. Bez skutku. – Na swoich włościach PKS może robić co chce, choć to właśnie ten przewoźnik powinien zadbać o potrzeby swoich klientów – podkreśla Mroczek.
Pasażerowie, których spotkaliśmy w sobotę na dworcu w Parczewie nie ukrywali złości. – Temperatura poniżej zera, a my nie możemy schronić się pod dachem. Nie mówiąc już o skorzystaniu z zatrzaśniętej na głucho toalety. Gdyby w takich warunkach trzymać zwierzęta, ujęłyby się za nimi liczne organizacje. A ludzi nikt nie broni – mówili rozżaleni podróżni.