Bialscy taksówkarze są przerażeni. Bandyci napadli na ich kolegę. W poniedziałkowy wieczór, około godziny 22, do taksówki wsiadło trzech młodych mężczyzn, w wieku 19–22 lat. Z placu Wolności chcieli dojechać na ulicę Koncertową. Poprosili taksówkarza, by zatrzymał się koło znajdujących się przy tej ulicy ogródków działkowych.
za kurs wynosiła 5 złotych. Pasażerowie poprosili o wydanie reszty ze stu złotych. Twierdzili, że nie mają drobnych.
Kierowca zaczął odliczać resztę i wtedy się zaczęło. Mężczyźni bijąc go pięściami po głowie usiłowali wyrwać przygotowaną resztę. Taksówkarzowi udało się uciec, kiedy oprawcy wyciągnęli go z samochodu i zaczęli znowu bić.
Rzecznik bialskiej komendy powiedział, że napastnikom nie udało się zrobić użytku z porzuconego samochodu.
Po przejechaniu kilkuset metrów audi utknęło w piachu. Mężczyźni porzucili uszkodzone auto i uciekli. Wszystkich udało się zatrzymać. – Są mieszkańcami Białej Podlaskiej i okolic. W momencie zatrzymania byli pod wpływem alkoholu – mówi Z. Lisiecki.
Szef MPT, w którym pracuje taksówkarz, nie chciał komentować zdarzenia. Powiedział też, że nie chce się wypowiadać napadnięty kierowca.
Inni taksówkarze też są przestraszeni. Wypowiadają się tylko anonimowo. – Często się zdarza, że klienci po dowiezieniu na miejsce uciekają nie płacąc, ale żeby bić taksówkarza i kraść mu samochód... Wszyscy się boją, bo w obliczu sytuacji takiej jak poniedziałkowa, kierowca nie ma szans – mówi jeden z nich.
Inny zwraca uwagę, że o bezpieczeństwo muszą dbać sami i sami w nie inwestować, bo korporacji to nie obchodzi. Przyznaje, że czuje się bezpieczniej, wożąc przedmioty służące do obrony. – Nie interesuje mnie czy to jest legalne, czy nie. Wyjeżdżając w nocy na miasto, mam duszę na ramieniu.