Ostatnie wielkie przygotowania przed dzisiejszym otwarciem trwały wczoraj w Bistro Pazłotko przy ul. Ewangelickiej. Ma to być miejsce wyjątkowe – i ze względu na kuchnię i podejście do gości.
Początki były trudne. Restauracja miało początkowo działać przy ulicy Złotej. – Wtedy padł pomysł na nazwę łączący nazwę ulicy, z czymś lekkim, sympatycznym i niespodziewanym. Bo tak jest z pazłotkiem. Rozwijasz je i nie wiesz, jaką czekoladkę znajdziesz w jego środku – śmieją się Dawid Furmanek i Aleksanda Bogdanowicz-Furmanek, właściciele nowego kulinarnego miejsca.
– Pazłotko zrodziło się z pasji. Tworzę bloga kulinarnego, organizuję warsztaty kulinarne, gotuję. Długo walczyłem jednak z myślą, żeby lokalu nie zakładać, bo to jeden z trudniejszych biznesów, jakie człowiek wymyślił – przyznaje Furmanek. – To bardzo trudna praca, ale i dająca dużo satysfakcji. Coś się dzieje. Poznaje się nowych ludzi. To możliwość do nieograniczonego bycia kreatywnym i na sali, i w kuchni.
Była też chęć robienia czegoś, czego na rynku brakuje.
– Chcemy słuchać gości. Liczymy na to, że będą z nami rozmawiać mówiąc wprost, co im pasuje, a co nie – podkreślają właściciele. – W każdej chwili możemy coś z karty wyrzucić. Będziemy też czekać na pomysły, co warto do niej dodać. Słuchać będziemy gości i pracowników, a nie kierowników, dostawców, czy menadżerów. Informacja od nich będą bezcenne, a te najbardziej krytyczne są zwykle najbardziej wartościowe. Dzięki nim można się zmieniać się i poprawiać.
Ma nie być też anonimowo. Jeśli będzie to możliwe dania do stolika podawać będą kucharze.
– Chcemy skracać dystans i tworzyć relacje. Chcemy żeby ludzie się poznawali – podkreśla Dawid Furmanek. – Żeby przychodzili nie tylko dla jedzenia i dobrych napoi, ale dla atmosfery. Żeby wstępowali nawet tylko na bezpłatną wodę. Tak po prostu, żeby się przywitać i porozmawiać. Dla mnie to będzie wyróżnienie.
Ważna będzie też kuchnia. Będą przystawki, dania główne i desery. Pierwsze nazywane będą „Hej, Złotko!”, a wśród nich pojawi się m.in. omlet francuski.
– Nie będzie problemu, żeby danie serwowane zwykle na śniadanie zjeść późnym wieczorem. Zresztą jak klient będzie miał ochotę na jajecznicę, której nie ma w karcie to też mu ją chętnie przygotujemy. Bo ludzie są najważniejsi – podkreśla właściciel.
Wśród dań głównych, czyli „Noooo, Złotko!” zjeść będzie można m.in. zupę piwną na lokalnym piwie z prażoną kaszą gryczaną i lokalnym chlebem oraz wołowinę po burgundzku z grzybami, piklowaną czerwoną cebulą i bobem na palonym maśle z podpłomykiem.
– To produkt, którego robić nauczyła mnie ciocia. Nazywam go roztoczańskim podpłomykiem sodowym, ale na Lubelszczyźnie funkcjonuje pod różnymi nazwami. To coś pięknego i stanowiącego wspaniałą alternatywę dla mącznej pizzy – zachęca Furmanek. – Chcę w menu nawiązywać do naszego regionu i do jego historii. Dlatego będę przemycać kaszę. Będzie pieróg biłgorajski smażony na maśle. Będzie humus z falafelem podawany z marynowanymi burakami.
A na koniec desery, czyli „Pa, Złotko!”, a wśród nich Kręgłe Basi (teściowej właściciela) i Sernik Uli (jego bratowej) z sosem owocowym i… niespodzianką.
– Stawiamy na to, co kojarzy nam się z domem. Zależy mi też żeby pojawił się jakiś zaskakujący element i bawiący zarówno kucharzy, jak i gości – mówi właściciel.
Od poniedziałku do czwartku Pazłotko będzie otwarte w godz. 9-21. W weekend – do ostatniego gościa.