Otwarcie po epidemii salonów kosmetycznych i fryzjerskich sprawiło, że ruszyliśmy na zabiegi upiększające. W niektórych punktach ruch jest tak duży, że specjaliści nie nadążają z odbieraniem telefonów. Wielu zmasowanego szturmu klientów jednak nie odczuwa.
– Jesteśmy rozczarowani. Stałe klientki dzwonią i pytają o to, czy działamy oraz jakie środki bezpieczeństwa stosujemy. Na wizyty się jednak nie umawiają. Mówią wprost, że jeszcze się boją i chcą jeszcze przez dwa tygodnie poobserwować sytuację. Ruch jest więc niewielki. Liczyliśmy, że po otwarciu kalendarz będzie zapełniony na wiele tygodni naprzód – słyszymy w jednym z lubelskich salonów wizażu i stylizacji paznokci.
– Mamy jeszcze pojedyncze wolne miejsca na jutro i kilka rezerwacji na kolejne dni. Ruch jest taki sam jak przed epidemią. Ludzie nie rzucili się masowo na strzyżenie – mówi właścicielka salonu fryzjerskiego centrum Lublina. Umawiamy się, że nie podam, o jaki zakład chodzi. – Słyszałam w telewizji, że wolnych miejsc nie ma i zapisy są już prowadzone na lipiec. Jak powiem, że u nas nic się nie dzieje, to wiele osób pomyśli, że jesteśmy kiepskimi fryzjerami i nie warto nas odwiedzać. To słaba reklama – tłumaczy powody anonimowości.
Kolejki, o których mówi fryzjerka, dotyczą, z tego co wiadomo z doniesień medialnych, Warszawy. W Lublinie w żadnym z punktów, z którymi wczoraj rozmawialiśmy, zapisów na tak odległy termin nie ma. Chociaż rzeczywiście na kilka numerów dodzwonić się nie można.
– Klientki dzwonią bez przerwy – przyznaje recepcjonistka jednego z salonów, która oddzwania po kilku godzinach, ale i ona nie chce się przedstawić. Nie ma zgody właściciela, do którego też nie można się dodzwonić. – W tej chwili mamy normalny ruch. Zapisuje się wiele osób, ale ustalają terminy dopiero na początek czerwca.
Przedsiębiorcy z branży fryzjerskiej i kosmetycznej w Lublinie po ponownym otwarciu swoich firm
– Kiedy salony zostały zamknięte każdego z klientów, którzy byli już zapisani wpisywaliśmy na listę rezerwową. Gdy tylko dostaliśmy zielone światło na wznowienie działalności czuliśmy się zobligowani do zadzownienia do nich i umówienia ich w pierwszej kolejności – opowiada Monika Wójcik, właścicielka Studia Modnej Fryzury. – Klienci, którzy kontaktują się z nami teraz, umawiają się na połowę czerwca. Takie mamy terminy. Jako właścicielka mogę pracować także w niedzielę i przez najbliższe pięć tygodni będę pracować przez siedem dni w tygodniu, żeby jak najszybciej przyjąć klientów.
– Po pierwszym dniu byliśmy bardzo zmęczeni – przyznaje Dominik Ksiądz z Domino Barber. Salon na brak klientów nie narzeka. – Żeby się do nas dostać, trzeba czekać minimum tydzień.
– Zapisy trwają zarówno telefonicznie, jak i za pomocą naszego nowego programu komputerowego. Mamy full! Ludzi jest ogrom – mówi Marta Rybak z Akademii Urody Beverly Hills. – W naszym salonie w Felicity, gdzie pracuję, najwięcej klientów to panowie. Mają dosyć za długich włosów. Śmieją się, że wyglądają jak w perukach i bardzo cieszą się, że już jesteśmy otwarci. Nasi klienci najczęściej zapisują się do swoich ulubionych, sprawdzonych już fryzjerów, ale niektórzy chcą „wypróbować” kogoś nowego.
Żeby skorzystać z usług salonów fryzjerskich i kosmetycznych, klienci muszą umawiać się na wizyty za pośrednictwem telefonu lub przez internet. W lokalu może przebywać jednocześnie tylu klientów, ile jest stanowisk (między nimi musi być zachowana odległość co najmniej 2 m lub być ustawiona ścianka działowa). Niedozwolone jest oczekiwanie w poczekalni.
Pracownicy oraz klienci zakładów fryzjerskich są zobowiązani do noszenia maseczek, gogli lub przyłbic. Wyjątki zależą od tego, czy pozwala na to wykonywany zabieg.