Lublinianie mają dosyć wpatrywania się w kalendarz i zgadywania, czy w najbliższą niedzielę będzie można zrobić zakupy. Nawet otwarte sklepy świecą więc pustkami. Dodatkowe dni wolne chwalą sobie też sprzedawcy
Jak wynika z danych platformy TakeTask w lutym tego roku wolne niedziele chwaliło sobie 56 proc. pracowników handlu. Dziś odsetek zadowolonych kasjerów i sprzedawców wzrósł do 71 proc. Aż 81 proc. ankietowanych (wcześniej było to 66 proc.) jest przekonana, że zyskali więcej czasu dla siebie, rodziny i znajomych.
I nie ma tu znaczenia, czy pracownik sklepu ma dzieci lub współmałżonka, bo cieszą się i single, i rodziny wielodzietne. W ciągu czterech miesięcy ubyło też pracowników niezadowolonych ze zmian – z 16 do 7 proc. Ci, którzy krytykują ustawowy zakaz handlu, jako największy problem wskazują niższe zarobki (27 proc. ankietowanych przyznaje, że tak się stało) oraz narzucanie na siłę wolnego w określony dzień tygodnia (54 proc. ankietowanych.
– Z jednej strony to dobrze, ale jednak wolałbym sam decydować o wolnych dniach – odpowiada pan Marcin, zatrudniony w jednej z lubelskich galerii handlowych. – Poza tym plany sprzedażowe na sobotę poprzedzającą dzień wolny są wyśrubowane do granic absurdu i niemożliwe do zrealizowania. Centrala sądziła, że w ten dzień klienci przypuszczą zmasowany atak na sklep, co nie do końca okazało się prawdą.
Wszystko wskazuje na to, że do wolnych od handlu niedzieli przyzwyczaili się już także klienci. – Pracowałam w pierwszą niedzielę lipca. Byłyśmy z dwiema koleżankami i praktycznie nic nie robiłyśmy. Do sklepu wchodzili tylko pojedynczy klienci – opowiada pani Ewelina, kasjerka w sieciowym sklepie spożywczym na obrzeżach Lublina. – W piątki i soboty klienci nie pytają już, czy sklep będzie otwarty w niedzielę. Robią większe zakupy, czy zakaz handlu będzie, czy nie. Przyzwyczaili się, chociaż wcześniej często narzekali na bałagan.
Z obserwacji Havas Media Group – Intelligence Team wynika, że około 20 proc. z nas przyznaje, że wprowadzenie zakazu handlu w niedziele znacząco zmieniło ich sposób spędzania wolnego czasu. Wcześniej ponad 30 proc. ankietowanych chodziło na zakupy. Teraz spędzamy czas z rodziną, oglądamy telewizję lub idziemy na spacer.
– Większość osób stara się zrobić zakupy wcześniej – informuje Karolina Szaflarska z Havas Media Group. – Tylko około 10 proc. próbuje znaleźć jakikolwiek otwarty w niedzielę sklep. drs
Dla Dziennika
Dariusz Jodłowski, prezes Pracodawców Lubelszczyzny Lewiatan
Każda tego typu regulacja ma swoje dobre i złe strony. Cieszymy się z tych dobrych, a martwimy ze złych. Klienci są zadowoleni. Kasjerzy też. Okazuje się też, że najbardziej poszkodowanymi nie są zagraniczne sieci hipermarketów tylko małe polskie sklepy. W wielu z nich niedzielny zakaz handlu spowodował widoczny spadek obrotów.
Jest już mowa o pierwszych groźbach upadłości tych przedsiębiorców. Są korzyści społeczne, ale są i koszty. Nie mamy np. badań mówiących o opiniach studentów, którzy mieli możliwość dorabiania w niedzielnym handlu, a teraz ich tego pozbawiono.