W Poniatówce zadomowił się bóbr. Właścicielka obejścia mając go za współlokatora poczuła się zagrożona. W pozbyciu się intruza nie miał jej kto pomóc.
Janusz Holuk, naczelnik chełmskiego Wydziału Terenowego II Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie, poradził gospodyni, aby pozostawiła na noc otwartą bramę i furtkę, to zwierzę samo sobie pójdzie. - I my nie dysponujemy odpowiednim sprzętem - mówi. - Potrzebna byłaby odpowiednia sieć, broń, z której można by uśpić zwierzę oraz klatka.
- Bobrów z roku na rok przybywa i takich przypadków, jak w Poniatówce, będzie więcej - twierdzi Robert Wróblewski z Zespołu Parków Krajobrazowych Polesia. - W ubiegłym roku udało mi się wypłoszyć bobra z obory gospodarstwa w Wojsławicach. Zwierzę schroniło się tam przed wałęsającymi się psami. Kiedy gospodyni przyszła wydoić krowę, została zaatakowana.
Z bobrem z Poniatówki poradzili sobie strażacy. W pewien sposób zwierzę im w tym pomogło. Bóbr wpadł do podpiwniczenia i nie mógł się wydostać. Z godziny na godzinę słabł. Wystarczyło zarzucić siatkę i spętanego wyciągnąć z piwnicy.
- Bóbr nikomu nie zrobił krzywdy - mówi Tomasz Ważny z chełmskiej PSP. - Wypuściliśmy go nad rzeką, z dala od ludzkich siedlisk.
Dlaczego bóbr zawędrował do chłopskiego gospodarstwa?
- Każdej wiosny starsze samce przeganiają młodzież z żeremi, aby ta się usamodzielniła - mówi Sawicki. - Bobry są zwierzętami terytorialnymi, a ich terytoria mają ograniczoną pojemność. Dlatego młodzież musi szukać dla siebie nowych przestrzeni.