Przez trzy dni kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji i Straży Granicznej, wspieranych przez strażaków i cywilów przeczesywało las i łąki w poszukiwaniu 56-letniej mieszkanki Brzeźna Teresy B. Znaleźli ją dopiero wczoraj. Przemarzniętą i zszokowaną kobietę pogotowie zabrało do szpitala.
– Po kilku godzinach z lasu wyszła tylko sąsiadka. Nie mogąc doczekać się koleżanki wezwała na pomoc syna zaginionej. Syn pani Teresy najpierw na własną rękę próbować odnaleźć w lesie matkę. Kiedy jego wysiłki spełzły na niczym zaalarmował policję - dodaje.
Oficer dyżurny natychmiast zarządził poszukiwania, do których włączyli się także funkcjonariusze Straży Granicznej oraz sąsiedzi zaginionej. Chociaż użyto także psa tropiącego, to kobiety nie udało się znaleźć.
Poszukiwania kontynuowano w sobotę i wznowiono je w niedzielę. Zaangażowano nawet wyposażony w urządzenia termowizyjne sprzęt lotniczy Nadbużańskiego Oddziału SG: śmigłowiec i samolot wilga.
W końcu w niedzielę około godziny 11 dwóch policjantów przeczesujących po raz kolejny las natknęło się na skuloną w zagłębieniu terenu kobietę. Na noszach wynieśli ją do miejsca, skąd mogło zabrać ją pogotowie.
– Kobieta była bardzo osłabiona, ale przytomna – dodaje Ewa Czyż. – Jeszcze w czasie poszukiwań jej syn mówił nam, że miała kłopoty z chodzeniem. Mimo to wybrała się do lasu, w którym straciła orientację.
(bar)