Dzisiaj w krasnostawskim szpitalu zostanie otwarta świeżo wyremontowana sala Intensywnego Nadzoru Neurologicznego. Zyskała nowe wyposażenie, a po przebudowie odpowiada także nowym, bardzo restrykcyjnym normom sanitarnym.
W nowej sali pacjenci pojawią się już jutro. To przede wszystkim oni skorzystają na remoncie. Będą wracać do zdrowia na nowych łóżkach rehabilitacyjnych, z których każde kosztowało około 14 tysięcy złotych. Stan pacjentów będzie na bieżąco śledzony z centrali monitorowania.
A to nie jest bez znaczenia. Szpitalom pozostały jeszcze tylko cztery lata, aby dostosować się do nowych wymogów. To mało czasu, zważywszy że w szpitalnych budynkach trzeba zmieniać praktycznie wszystko: nawet odległości kaloryferów od ściany i szerokość korytarzy. Dyrektorzy, oprócz centymetrów, starają się jednak mierzyć siły na zamiary i na razie przystosowują to, co jest możliwe.
– Prowadzimy prace na oddziałach pediatrii, psychiatrii i neurologii – mówi Marek Słupczyński, dyrektor chełmskiego szpitala. – W związku z tym, że niektóre wymogi są naprawdę absurdalne, w pierwszej kolejności staramy się spełnić te podstawowe, np. doprowadzenie wody do sal. Na pewno nie uda nam się wyodrębnić w każdej sali łazienki. Podobnie rzecz ma się z szerokością korytarzy. Możemy przesuwać ścianki działowe i robimy to, ale przecież nie będziemy burzyć ścian nośnych.
Ścian nie zamierza burzyć także Andrzej Wiśniewski, dyrektor szpitala we Włodawie. W tamtejszej placówce, do nowych norm sanitarnych udało się przystosować dotąd trzy oddziały: przewlekle chorych, geriatrii i ginekologii. Przy remoncie bardziej kierowano się zdrowym rozsądkiem niż traktowanymi literalnie przepisami. – Poszerzyliśmy drzwi, dostosowaliśmy sanitariaty i ułożyliśmy glazurę na przepisową wysokość. Ale korytarzy nawet nie starałem się mierzyć. Jeśli okaże się, że brakuje im dwóch centymetrów szerokości, to przecież i tak nic nie poradzę. Korytarze ograniczają ściany nośne. Jeśli je zburzę, to równie dobrze mógłbym wznosić cały budynek od początku. Mogę to zrobić, ale za co?
Zgodnie z przygotowywanym przez szpital programem dostosowawczym, we włodawskiej placówce pojawią się jeszcze m.in. windy, a wszystkie pawilony zostaną połączone jednym zadaszeniem, a to tylko część planowanych prac. Na to wszystko potrzebne są jednak pieniądze. Skąd je wziąć skoro szpital nie ma zysków? – Zamierzamy starać się o pomoc unijną. Ale ile pieniędzy dostaniemy i czy w ogóle, jeszcze nie wiadomo – mówi dyrektor.