Dla pięcioletniej Marty i trzyletniej Gabrysi z Chełma to będzie pierwsza w życiu Wigilia pod własnym dachem. Niestety, święta będą bez choinki i prezentów. Ich mamie pieniędzy starcza tylko na najważniejsze wydatki. Dziewczynki mimo to wierzą, że Mikołaj o nich nie zapomni.
- Było ciężko i marzyłam tylko o tym, żeby się stamtąd wyrwać i zamieszkać w końcu w normalnym domu - mówi Małgorzata.
Normalnego domu nigdy Małgorzata nie miała. Dzieciństwo spędziła w domu dziecka. Potem na chwilę zamieszkała z ojcem, poznała mężczyznę, zaszła w ciążę. Myślała, że ułoży sobie życie. Ale trzy tygodnie przed ślubem narzeczony zmienił zdanie. Wybrał alkohol i kolegów. Potem ojciec wyrzucił ją z domu. Z małym dzieckiem i tym co na sobie trafiła do Markotu.
- Tam mieszkałam ponad trzy lata - wspomina Małgorzata. - Po jakimś czasie w ośrodku poznałam drugiego mężczyznę. Był dobry dla Martusi, przynosił jej słodycze. Między nami też zaczęło się układać. Wzięliśmy ślub, urodziła się Gabrysia.
W międzyczasie Małgorzata starała się o mieszkanie komunalne. Dostała je w tym roku. Osiem dni po przeprowadzce dała mężowi ostatnie pieniądze na chleb. Wrócił o trzeciej nad ranem. Bez pieniędzy i chleba. Pijany. Nie było drugiej szansy. To był koniec ich małżeństwa.
- Chcę, aby moje dzieci miały prawdziwy dom, bez alkoholu i awantur - mówi Małgorzata. - Chcę, aby miały spokojne, szczęśliwe dzieciństwo. Wszystko to, czego mnie zabrakło.
Teraz ma 27 lat, dwójkę dzieci i ogromny bagaż doświadczeń. Wszystkie oszczędności poszły na remont zaniedbanego mieszkania. Dobrzy ludzie pomogli, podarowali materiały. W komisach kupowała sprzęty do domu. Z pomocy społecznej dostaje 1120 zł. Połowę pochłaniają rachunki. Ponad 150 zł wydaje co miesiąc na lekarstwa dla Marty. Za resztę trzeba kupić jedzenie, ubrania dla dziewczynek, spłacać długi. Jest ciężko ale się nie poddaje. Mówi, że zrobi wszystko, aby tylko jej dzieci nie cierpiały.
- Wszyscy mi powtarzali, żeby oddać je do domu dziecka - mówi. Kto tak radził?
- W ośrodku, w szpitalu, a nawet ksiądz, którego prosiłam o pomoc w wykupieniu recepty.
Teraz największym zmartwieniem Małgorzaty są święta. Nie wie czy wystarczy na jedzenie, a tu dziewczynki dopytują się o Mikołaja. Trzyletnia Gabrysia najbardziej ucieszyłaby się z zabawek. Marta uwielbia słodycze. Obie wierzą, że Mikołaj o nich nie zapomni. Bo przecież przychodzi do wszystkich dzieci.