Gdy Katarzyna Lewczak* wraz z mężem jeszcze w 2005 r. kupowali działkę budowlaną w Rejowcu Fabrycznym, ta przylegała do drogi publicznej łączącej osiedle Wschód z centrum miasta.
- Jeszcze w trakcie budowy jeden z zatrudnionych przez nas fachowców dostał mandat za to, że wjechał na ścieżkę - mówi pani Katarzyna. - W przypadku dwóch kolejnych strażnicy miejscy ograniczyli się do pouczeń. My sami otrzymywaliśmy z Urzędu Miasta pisma z pogróżkami i zapowiedziami, co nam grozi, jeśli będziemy wjeżdżać na trakt samochodami. Wynikało z nich, że Straż Miejska ma nas na oku.
Lewczak nie może zrozumieć, dlaczego burmistrz podpisał jej warunki zabudowy, na podstawie których otrzymała pozwolenie na budowę wiedząc, że przylegająca do ich działki droga niedługo zmieni swoją funkcję i stanie się dla nich niedostępna.
Pani Katarzyna słała pisma i osobiście odwiedzała Urząd Miasta, aż przy wjeździe na trakt pieszo-rowerowy pojawiła się tablica informująca, że zakaz wjazdu samochodami nie dotyczy trzech posesji, w tym domu Lewczaków. To rozwiązanie satysfakcjonowało ją do czasu.
Pani Katarzyna podkreśla, że na budowę płotu, podjazdu czy szamba uzyskiwała formalne pozwolenia. Najwyraźniej były wydawane bez uwzględnienia planów związanych z budową nowej drogi.
- Naszym nadrzędnym celem jest pozostawienie ciągu pieszo-rowerowego z osiedla Wschód na osiedle Centrum - mówi Stanisław Bodys, burmistrz Rejowca Fabrycznego. - Równolegle zostanie wykonana droga dojazdowa z bezpiecznym wjazdem na powiatową ul. Unicką. Nie uważam, aby miało to pogorszyć warunki bytowania rodziny Lewczaków. Dojazd do swojej posesji będą mieli zapewniony.
- Tylko jakim kosztem? - pyta pani Katarzyna. W całej tej sytuacji czuje się ofiarą. Miasto zabrało jej drogę sprzed posesji i rób, co chcesz. Z kolei ze swojej strony burmistrz podkreśla, że obowiązkiem miasta jest dbałość o ogół, a nie… pojedynczych mieszkańców.
* Nazwisko bohaterki na jej prośbę zostało zmienione.