Dopiero wczoraj o godz. 5 rano chełmscy policjanci zakończyli zabezpieczanie śladów dwukrotnego morderstwa, jakiego w chełmskim mieszkaniu przy ul. I Armii WP dopuścił się 27-letni Krzysztof P. Mężczyzna zamordował konkubinę i jej trzynastoletniego syna. Potem rzucił się pod pociąg.
było pewne, czy zmasakrowanym przez pociąg mężczyzną, rzeczywiście był Krzysztof P. Ponad wszelką wątpliwość rozpoznał go dopiero jeden z krewnych. Podobnych wątpliwości nie ma już także w przypadku jego konkubiny Adriany U. Konkubent do tego stopnia ją okaleczył, że policjanci nie byli pewni, czy mają do czynienia ze zwłokami matki czy córki, która w tym czasie miała być poza Chełmem. Szybko sprawdzono,
że ze swoją klasą wypoczywała nad Jeziorem Białym. Wczoraj zabrała ją stamtąd funkcjonariuszka z Wydziału ds. Nieletnich oraz szkolny pedagog. Od tej chwili dziewczynka jest pod opieką psychologa. Marginalnym problemem na tle tego, co się wydarzyło, był brak klucza do mieszkania, w którym rozegrała się tragedia. Dopiero sprowadzona z Okuninki dziewczynka podpowiedziała policjantom, gdzie powinni go szukać. Zanim znaleźli klucz, mieszkanie było opieczętowane i przez cały czas strzeżone przez funkcjonariusza.
– Na dzisiaj został wyznaczony termin sekcji zwłok ofiar i Krzysztofa P. –mówi Lech Wieczerza z Prokuratury Rejonowej w Chełmie. – Nieco światła na motywy zbrodni może też rzucić matka zabójcy. Termin jej przesłuchania zależy jednak od stanu jej zdrowia. Wczoraj było to jeszcze niemożliwe.
W chwilę po dokonaniu zbrodni Krzysztof P. był u matki i przyznał się do tego, co zrobił oraz zapowiedział, że rzuci się pod pociąg. Poruszona jego wyznaniem czym prędzej udała się na miejsce i zaalarmowała policję. Kiedy wyważono drzwi najpierw wypadła z nich brocząca krwią suka bokserka. W klatce schodowej do tej pory nikt jeszcze nie umył schodów.
– Oni nie byli dla nas w żaden sposób uciążliwi – mówi Halina Cichosz, sąsiadka. – Ten mężczyzna kłaniał mi się, a nawet się uśmiechał. Widziałam jak codziennie wyprowadzał psa i chodził do sklepu po bułeczki. Cieszyłam się nawet, że Ada ma nareszcie u boku porządnego człowieka.
Policjanci zdążyli przesłuchać już byłą teściową i babkę ofiar. Stwierdziła, że nie bywała u dawnej synowej, ale od wnuków wiedziała, że jej konkubent był dla nich dobry i często pomagał im w odrabianiu lekcji.
Morderca oszczędził jedynie swojego 10-tygodniowego syna. Teraz o przyszłości dziecka musi zadecydować Sąd Rodzinny. Dotyczy to także córki Adriany U.