Codziennie ponad trzynaście tysięcy światełek i lampionów miga na posesji Ignatiuków przy ulicy Kupały we Włodawie. Wieczorami robi się tam tłoczno.
- Ta dekoracja pojawia się od czterech lat - mówi Ignatiuk. - Co roku jest inna i większa. Podpatrzyłem to w Niemczech. Spodobało mi się. Zrobiłem to dla rodziny, żeby dzieci się cieszyły. Teraz zjeżdżają tutaj prawdziwe tłumy nie tylko z Włodawy.
Codziennie przed domem Ignatiuków zbierają się widzowie. Nie brakuje chętnych do zrobienia pamiątkowych zdjęć. - Na początku sąsiedzi się śmiali - mówi Ignatiuk. - Mówili, że to nie wypada, że dom przypomina Las Vegas. Teraz się tak przyzwyczaili, że już przed świętami pytają kiedy włączymy lampki. W tym roku zapaliły się w Wigilię. Zgasną zaraz po Nowym Roku.
Ignatiuk jak na razie nie znalazł naśladowców w mieście. - Ludzie myślą, że taka dekoracja kosztuje majątek, a to nieprawda - mówi. - Wieczorem jest naprawdę bajecznie. Coraz więcej osób nas odwiedza. Zastanawiam się czy w przyszłym roku nie poszukać sponsorów. Wtedy światełka paliłyby się całą noc, nie tak jak teraz, po kilka godzin.