Motocyklista dwa dni leżał z roztrzaskaną czaszką w przydrożnym rowie, tuż za Busównem (pow. chełmski). 16-latek słabł w skwarze z godziny na godzinę i pewnie by tam umarł, gdyby jego jęków nie usłyszała wczoraj przechodząca drogą Henryka Grajper.
- W środę, kiedy wyganiałam krowy na pastwisko, usłyszałam z krzaków jęki. Bałam się podejść, poleciałam po chłopów - mówi H. Grajper.
Chłopak w chełmskim szpitalu walczy o życie. Ma złamane kości czaszki i duży obrzęk mózgu. Nie ma z nim kontaktu..