Śmierdzący dym wciskający się do mieszkań obudził wczoraj mieszkańców Chełma. Zdezorientowani ludzie nie wiedzieli, co się dzieje. Rozdzwoniły się telefony w inspekcji ochrony środowiska, wydziale kryzysowym i straży pożarnej.
Torfowiska zaczęły palić się już w piątek, ale dopiero wczoraj dym dotarł do Chełma. Wymieszany z gęstą mgłą znacznie ograniczył widoczność na ulicach, a jego nieprzyjemny zapach odczuwalny był w każdej części miasta. Zaniepokojeni mieszkańcy przez cały ranek próbowali, także z pomocą naszej redakcji, ustalić jego przyczynę.
- Od kilku dni płoną torfowiska w miejscowości Krobonosz - wyjaśnia Piotr Ołówek, rzecznik chełmskiej straży pożarnej. - Tego rodzaju pożar bardzo trudno ugasić, ponieważ ogień tli się pod ziemią. Z tego samego powodu równie trudno oszacować jego rozmiary. W tym momencie mówimy o trzech hektarach. Na szczęście nie ma zagrożenia dla ludzi.
W rejonie pożaru nie ma domów. Najbliższe od torfowiska oddziela szeroki pas zaoranego pola. Okolicznym mieszkańcom szczególnie w nocy dokucza gryzący dym. - Ostatnio od strony torfowiska waliły takie kłęby dymu, że nie sposób było wyjść na podwórko - mówi Anna Romaniuk z Koloni Krobonosz. - Dym przenika do mieszkania. A w sobotę przez okno widać było ścianę ognia.
Zdaniem sąsiada Romaniuków przyczyną pożaru była ludzka głupota. Ogień zaczął rozprzestrzeniać się od drogi. Wygląda na to, że ktoś rzucił w wysuszoną trawę niedopałek papierosa.
Wczoraj po pięciodniowej akcji na dymiącym pogorzelisku nie było już ani jednego strażaka. Koszty akcji gaśniczej przekroczyły finansowe możliwości gminy Sawin, dlatego ograniczono się jedynie do monitorowania pogorzeliska.
Z naszych ustaleń wynika, że dokuczający mieszkańcom Chełma dym ciągnie się nie tylko od strony Krobonoszy. Torfowiska płoną także po ukraińskiej stronie Bugu. Mieszkańcy Dorohuska ostatnio obserwują nie tylko snujący się na horyzoncie dym, ale i łunę.