Podczas Euro 2012 polskie i ukraińskie służby graniczne będą wspólnie odprawiać podróżnych. Cieszą się kibice i... przemytnicy. Ci ostatni mają nadzieję, że przynajmniej wtedy nie będą musieli płacić łapówek ukraińskim pogranicznikom.
Tymczasem, na co dzień taki proceder kwitnie. W ciągu doby na największym przejściu z Ukrainą w Dorohusku, z rąk do rąk przechodzą setki tysięcy hrywien*.
– Wystarczy przejechać przez most i już trzeba płacić – mówi Bernard, który od kilku lat trudni się przemytem papierosów zza wschodniej granicy. – Pierwszy po pieniądze wyciąga rękę pogranicznik, pilnujący wjazdu na ukraińską część przejścia. Dostaje 5 hrywien i wpuszcza za szlaban. Już na przejściu jego kolega sprawdza nasz samochód, za co też dostaje 5 hrywien. Potem jest kontrola paszportu, do którego trzeba włożyć 10 hrywien. Takiej samej łapówki oczekuje także celnik, któremu nawet nie chce się podejść do samochodu, a więc z pieniędzmi trzeba się do niego pofatygować osobiście. Słowem, by wjechać na Ukrainę, trzeba wydać 30 hrywien.
Kto chce uniknąć płacenia haraczów może skorzystać z zielonego pasa, przeznaczonego dla podróżnych, którzy deklarują, że nie wiozą niczego do oclenia. W ciągu doby granicę w Dorohusku przekracza około 2 tys. osób. Zielony pas wybiera zaledwie kilkadziesiąt.
Jeśli wjazd na Ukrainę jest stosunkowo tani, to już za powrót trzeba zapłacić słono. Inaczej w kolejce do wjazdu na przejście można spędzić nawet dobę.
– Na kolejkę jest sposób. Pod warunkiem że ma się pieniądze – mówi Jadwiga, która utrzymuje z przemytu całą swoją rodzinę. – Trzeba się rozejrzeć za tzw. przeprowadzaczem. Wystarczy zajrzeć do sklepu przy granicy, gdzie przesiadują albo kogokolwiek o nich zapytać. Żądają od 300 do 500 hrywien, ale mają układ z pogranicznikami, a więc są skuteczni. Pilotują swoich klientów przez las, pod prąd, po chodnikach. Wszystko na oczach funkcjonariuszy, których pozdrawiają po imieniu.
Na terenie przejścia też trzeba trzymać się za kieszeń.
– Podchodzi funkcjonariusz i pyta: Ile wieziesz? – opowiada przemytniczka. – Bierze po 5 hrywien od każdego kartonu papierosów. A jak powiesz, że nic nie wieziesz, to i tak nie uwierzy i skieruje na „jamę”, czyli stanowisko szczegółowej kontroli samochodów.
Następny w kolejce jest celnik zaglądający do pojazdów. Ten bierze już tylko po 2 hrywny za karton. Potem trzeba się udać do wyższego rangą kolegi (10 hrywien od kartonu), a następnie do pogranicznika (5 hrywien).
Ani chor. Dariusz Sienicki z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej, ani Marzena Siemieniuk, rzecznik Izby Celnej, nie chcieli wczoraj skomentować procederu, jaki od lat trwa po drugiej stronie granicy.
Dokładny termin pojawienia się na przejściach wspólnych polsko-ukraińskich odpraw zostanie ogłoszony w kwietniu.
* Według kusu NBP 1 hrywna to ok. 38 groszy.
Przemyt kwitnie
W 2011 r. na polsko-ukraińskich przejściach granicznych funkcjonariusze Izby Celnej w Białej Podlaskiej przejęli 10,4 mln paczek papierosów bez polskich znaków akcyzy wartych około 80 mln zł. Wystawili 46,4 tys. mandatów i wszczęli ponad 9 tys. spraw karno-skarbowych
Zobacz także materiał Płacisz - jedziesz. "Na bandytę", "pod prąd", "po chodniku" w telewizji TVN24