Niepubliczny Zakład Opiekuńczo-Leczniczy w Tuligłowach, prowadzony przez Siostry Służebniczki, jedyna w Polsce placówka dla dzieci i młodzieży zajmująca się leczeniem alergii i chorób skóry stoi przed widmem bankructwa. Ministerstwo Zdrowia, które jeszcze w ubiegłym roku finansowało leczenie młodych pacjentów, przestało łożyć na utrzymanie ośrodka.
Dokument ten to nic innego jak zgoda macierzystej kasy na wydanie zezwolenia i zobowiązanie do zwrócenia lubelskiej kasie kosztów leczenia pacjenta. W obecnej chwili taką promesę otrzymało zaledwie trzech małych pacjentów.
- Kasy chorych zwracają nam jedynie koszty leczenie - mówi siostra dyrektor. - Za tak zwane usługi hotelowe zapłacić powinni rodzice.
Dzień pobytu dziecka w zakładzie kosztuje 8 zł. Za cały miesiąc zapłacić trzeba 240 zł. Okres kuracji trwa natomiast od kilku miesięcy do nawet kilku lat. Niewielu rodziców stać na taki wydatek. Pacjenci leczeni w ośrodku to przede wszystkim dzieci z biednych rodzin. Nie jest tajemnicą, że w dużej części ich pobyt finansują same siostry. Wiele osób, ze względu na opłaty rezygnuje jednak z leczenia swoich pociech.
Obecnie w ośrodku, który może przyjąć około 60 młodych pacjentów przebywa 33 dzieci. Oprócz opieki medycznej pensjonariusze, w zależności od wieku, uczestniczą w zajęciach przedszkolnych lub uczęszczają do szkoły. Jeszcze kilka lat temu działalność ośrodka wspomagali sponsorzy, głównie z zagranicy. Teraz nawet oni zrezygnowali z udzielania pomocy.