W miejskich i powiatowych komendach policji podejrzani poddawani badaniom daktyloskopijnym nie będą już brudzić palców w tuszu. Wystarczy, że powoli przetoczą je w okienku elektronicznego urządzenia, które precyzyjnie zarejestruje ich linie papilarne.
Oprócz sprzętu do badań daktyloskopijnych komendy otrzymały także skomputeryzowane urządzenia do fotografowania podejrzanych. Oznacza to, że tradycyjne aparaty analogowe na statywach pójdą w kąt.
Wcześniej przyjęły także równie nowoczesne zestawy do trójwymiarowej wizualizacji miejsc zdarzeń. Policjanci nadal będą jednak posiłkowali się odręcznie sporządzanymi szkicami. W kąt pójdą natomiast m.in.wózki do mierzenia odległości, z którymi policjanci musieli wychodzić na ulice. Obecnie będą mogli wykonywać precyzyjny szkic komputerowy z jednego, bezpiecznego miejsca.
– Jeśli chodzi o daktyloskopię, to do tej pory posługiwaliśmy się sprzętem niewiele różniącym się od tego, jaki był stosowany jeszcze w XIX wieku – mówi Mariusz Gap, zastępca komendanta miejskiego policji w Chełmie. – Bywał zawodny. Wystarczyło, że podejrzany nie wykazywał dostatecznie dobrej woli do współpracy z naszym technikiem. Albo też miał tak zniszczone dłonie, że nie sposób było uzyskać dobrej odbitki jego linii papilarnych.
Do tej pory praktyka wyglądała tak, że powiatowe komendy komplety kart daktyloskopijnych przesyłały do KWP w Lublinie. Tam technicy analizowali je pod kątem przydatności w postępowaniach policyjnych i jeśli wynik był pozytywny, skanowali je i włączali do centralnej bazy danych. W przeciwnym razie wykonana przez funkcjonariuszy praca szła na marne. Elektroniczne urządzenie to ryzyko eliminuje.
– Potwierdza jakość skanu bądź sygnalizuje błędy, jakie technik mógł popełnić w trakcie zdejmowania odcisków – mówi Ireneusz Nowakiewicz, technik kryminalistyki w KPP we Włodawie. – Otrzymujemy bezbłędny materiał, który natychmiast może być włączany do naszych baz danych i przetwarzany. To samo dotyczy cyfrowych zdjęć podejrzanych.