W okolicach Weremowic wałęsa się stado głodnych i wycieńczonych krów. Ich właściciel nie reaguje na wezwania do zaopiekowania się zwierzętami.
Krowy i trzy konie, które również są wypuszczane samopas, należą do Stefana D. Jego gospodarstwo już dawno popadło w ruinę.
- Dopóki obory się nie pozawalały, trzymał w nich zwierzęta - mówi jeden z sąsiadów. - Teraz szwendają się po okolicznych polach, niczym bizony na prerii.
Inny sąsiad opowiada, jak na jego własnym podwórku ogier Stefana D. o mało go nie stratował. Żaden z mieszkańców Weremowic, wypowiadając się o Stefanie D.,
nie chce przedstawić się z imienia i nazwiska. Ich sąsiad ma opinię człowieka nadużywającego alkoholu i agresywnego.
- Ten rolnik wypuszcza swoje zwierzęta samopas, bo nie ma ich już gdzie trzymać, ani czym karmić - mówi Paweł Ciechan, sekretarz gminy Chełm. - A kiedy zapytałem go, czy nie żal mu zwierząt koczujących pod gołym niebem w deszczu czy śniegu odpowiedział, że sarna też tak żyje i jej to nie szkodzi.
Urzędnicy z gminy wielokrotnie namawiali Stefana D., aby sprzedał stado. Wynajdywano mu nawet kupców gotowych natyczmiast nabyć krowy i konie. Bywało, że nawet godził się i gwarantował to własnym podpisem. Kiedy jednak przychodziło co do czego rejterował albo ustalał zaporowe ceny.
Wczoraj przegonił z podwórka weterynarza, który miał wydać opinię o stanie zwierząt.
Lekarz ma tam wrócić, ale już w policyjnej asyście. Również wczoraj Wiesław Kociuba, wójt gminy Chełm, złożył w prokuraturze doniesienie o znęcaniu się nad zwierzętami.
Wizytujący gospodarstwo Stefana D. urzędnicy, policjanci czy weterynarze muszą mieć szczęście, aby zastać jego zwierzęta. Gospodarz wypędza je przed nimi daleko w pola. Raz zdarzyło się nawet, że stado przywędrowało pod budynek Urzędu Gminy.