Nie chcemy żyć na garnuszku państwa i zasiłkach. Chcemy godnie zarabiać na siebie. Miasto nam to uniemożliwia – skarży się grupa chełmskich kupców. Chcą spotkać się z władzami miasta i przekazać swoje stanowisko.
Tłoczny dotąd łącznik od kilku dni prawie zupełnie opustoszał.
– Nie stać mnie, żeby dziennie zapłacić 50 zł – mówi pani Bożena, która w tym miejscu sprzedawała warzywa z przydomowego ogródka. – Przecież za towar, co ze wsi przywożę, to ja nawet tyle nie zarobię w ciągu dnia.
Nowe przepisy nie podobają się także klientom. – To jakiś głupi wymyślił – denerwuje się pani Teresa, stała bywalczyni targowiska. – Jakby robił zakupy na targu, to by wiedział, że klientom bardzo handel na łączniku pasował.
Kupcy wskazują, że drakońskie stawki tylko ich "wygoniły” z łącznika. – Przyjechali Cyganie, zapłacili, bo ich stać i handlowali cały dzień – mówią rozgoryczeni. – To o co chodzi? O zlikwidowanie handlu na łączniku, czy o wyciąganie kasy?
Najbardziej rozgoryczeni są ci, którzy swoje stoiska mają obok łącznika, ale na działkach PSS czy Technobudu. – Przecież handlujemy na placach, które nie należą do miasta. Płacimy właścicielowi. Miastu też możemy płacić, ale tak jak dotąd.
O tym wszystkim chcieli we wtorek (w dniu przyjęć interesantów) porozmawiać z prezydent miasta. Dzień wcześniej poszli umówić się na wizytę. – Otrzymaliśmy informację, że pani prezydent nie znajdzie dla nas we wtorek czasu – mówią kupcy. – Obiecano nam spotkanie 20 września.