Do zdarzenia doszło we wtorek późnym wieczorem. 24-letni Mieczysław C. i siedem lat młodszy Daniel T. wsiedli do taksówki Krzysztofa L. Kazali się wieźć do Osowej (pow. włodawski). Tam odwiedzili siostrę starszego z nich. Zabawili kilka minut. Następny kurs był to Kosynia. Tam u krewnych przez 20 minut pili alkohol. Podchmieleni wrócili to taksówki. Zajęli miejsca obok i za kierowcą. Po przejechaniu niespełna kilometra siedzący z tyłu 17-latek przystawił taksówkarzowi nóż do szyi.
Kierowca nie stracił zimnej krwi. Krzyknął, że jak ma zginąć, to oni razem z nim. I wcisnął gaz. Uprzedził, że w razie wypadku jego uchroni poduszka powietrzna, a oni wylecą przez szyby jak z katapulty. – Gdy ten z tyłu zobaczył 140 na liczniku i zaczęło go bujać na zakrętach, to zabrał z mojej szyi scyzoryk – opowiada Krzysztof L.
Taksówkarz powiedział napastnikom, że jak go zostawią w spokoju, to nie zawiadomi policji. – A postawisz nam jeszcze piwo? – zapytał jeden z nich. Kierowca, by uśpić ich czujność, zgodził się. Ale przy wjeździe do Chełma ostro skręcił na stację paliw, wyskoczył z samochodu i zaczął wołać o pomoc. Jednak jej pracownicy na słowo „napad” odruchowo zamknęli się w budynku. Dopiero gdy zobaczyli uciekających z samochodu mężczyzn, zaalarmowali policję.
Obaj napastnicy zostali zatrzymani jeszcze tej samej nocy. Okazało się, że starszy z nich kilka dni wcześniej był już w rękach policji. Przed ścigającymi go za kradzież malucha funkcjonariuszami schował się w... szafie w jednym z domów w Sawinie.