Nie wiadomo kiedy zostanie usunięta z przejścia dla pieszych latarnia na ul. Orlicz-Dreszera w Chełmie. Urzędnikom najwyraźniej się nie śpieszy, a przechodnie pukają się w czoło, mijając chełmskie cudu inżynierii drogowej.
- Latarnia tu nie zawiniła, zawsze tu była. Tylko przejście w trakcie remontu przesunięto – śmieje się Justyna, która codziennie mija latarnie pośrodku przejścia dla pieszych na ul. Orlicz-Dreszera w Chełmie idąc do pracy. I może nie byłoby powodu żeby psioczyć, ale akurat w tym miejscu jest bardzo wąsko, bo chodnik ogranicza ściana kamienicy. Latarnia po prostu przeszkadza pieszym, a jazda wózkiem czy rowerem zamienia się w slalom.
Tymczasem na ulicę wrócił normalny ruch. Zapytaliśmy w Urzędzie Miasta, kto na to zezwolił i kto podpisał odbiór inwestycji. Odpowiedzi nie dostaliśmy. - Inwestycja znajduje się na ukończeniu - została dopuszczona do częściowego użytkowania przed końcowym odbiorem robót. Miasto postanowiło wyjść naprzeciw apelom mieszkańców oraz przedsiębiorców, którzy przy ul. Dreszera ulokowali swoje firmy i wnioskowali, aby dopuścić ją do ruchu – mówi Damian Zieliński z chełmskiego Urzędu Miasta.
Czyli prac na ul. Orlicz-Dreszera nie zakończono, mimo że latarnia wygląda na solidnie umiejscowią w przejściu dla pieszych. Zniknęły też znaki informujące o pracach budowlanych. Dla laika, bo przecież nie każdy przechodzień w Chełmie jest inżynierem budownictwa, może to oznaczać, że remont się już skończył.
A dla urzędników nie ma problemu - Co do latarni, to samo jej przeniesienie nie jest szczególnie skomplikowane, jednak wiąże się z modyfikacją przyłącza energetycznego. Prace wymagają ingerencji w podziemną sieć zasilającą, dlatego wykonawca opracowuje harmonogram, na podstawie którego ten element infrastruktury zostanie przeniesiony – dopowiada Zieliński.
A był na to czas – ulica została dokładnie rozkopana, swoje instalacje wymienili komunalnicy i energetycy. Potem ułożono kostkę... wokół latarni. Czyli teraz latarnię trzeba będzie zdemontować, czyli zerwać świeżo ułożoną kostkę, i przenosząc i instalację i słup w nowe miejsce, rozebrać chodnik. I znowu go ułożyć. Ciekawe, kto za to zapłaci?