Większość mieszkańców już szykowała się w poniedziałek do snu, gdy z jednego z mieszkań zaczął wydobywać się dym. Na szczęście, nikt nie ucierpiał. Jedynie gospodarz mieszkania, w którym pojawił się ogień, trafił do szpitala.
Pożar gasiły dwa zastępy strażaków. Nie dopuścili, aby ogień rozprzestrzenił się na inne piętra. W mieszkaniu, w którym się pojawił, spaliła się kanapa. Zniszczeniu uległy także drobne sprzęty domowe. Z ich oceny wynika, że przyczyną było zaprószenie ognia.
Wszystko wskazuje na to, że ogień zaprószył jeden z gości 55-letniego właściciela mieszkania. W większym gronie raczyli się alkoholem. Gospodarz wyszedł z zadymionego wnętrza ostatni. Zdradzał objawy zatrucia czadem, w związku z czym strażacy, do przyjazdu ekipy pogotowia ratunkowego, podawali mu tlen. Aby ludzie mogli wrócić do mieszkać, przewietrzyli też całą klatkę schodową przy pomocy przywiezionego ze sobą wentylatora.
- Był moment, że bardzo się bałam - mówi jedna z sąsiadek pogorzelca. - Gdyby pożar nie został w porę wykryty, mogliśmy podusić się w dymie.
- Jeśli tylko zajdzie uzasadnione podejrzenie, że w wyniku pożaru zagrożone było życie lub zdrowie ludzi, bądź mienie wielkich rozmiarów, to nie pozostanie nam nic innego, jak wszcząć śledztwo - mówi Zbigniew Betka, szef chełmskiego Ośrodka Zamiejscowego Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Najpierw śledztwo w sprawie, po czym, jeśli tylko będą ku temu przesłanki, przeciwko ewentualnemu sprawcy lub sprawcom.
Akcja gaszenia pożaru jak zwykle była kosztowna. W związku z tym, że ogień został zaprószony w czasie libacji, straż pożarna ma podstawy drogą cywilną domagać się od gospodarza mieszkania finansowego zadośćuczynienia.
- Z doświadczenia wiem, że tego rodzaju postępowania to droga przez mękę - mówi Janusz Andrzejuk z PSP. - Większą skuteczność ma raczej postępowanie z urzędu. Sąd może na przykład zasądzić nawiązkę na rzecz wybranej organizacji zajmującej się utrzymaniem bezpieczeństwa, a ta za otrzymane tą drogą pieniądze zafundować nam nowy sprzęt gaśniczy. Niestety, przepisy, które powinny normować takie praktyki, są niespójne, a więc system często się nie sprawdza.