Wczoraj na sesji radni wzajemnie się lżyli, a nawet wyzywali na pojedynek. Jeśli tak można określić męską propozycję "wyjścia na stronę”.
Jeśli wyborcy zastanawiają się, co dzieje się w czasie posiedzeń Rady Gminy, to mogą być zaskoczeni poziomem dyskusji. Na przykład wczoraj ciągle dochodziło do scysji i utarczek.
Wójt Marzena Szopińska-Demczuk zarzuciła przewodniczącej rady Ewie Prystupie, że wchodzi w jej kompetencje. Wytknęła też radnym, że... śledzili jej służbowy samochód. - Jeśli radni ciekawi są moich czynności służbowych, to mogą mnie o to zapytać - stwierdziła pani wójt.
Przewodnicząca Prystupa nie została dłużna i wytknęła pani wójt uchylanie się od współpracy, w tym nieuczestniczenie w posiedzeniach komisji rady.
- Nie jestem dla rady chłopcem na posyłki. Trudno liczyć na moje uczestnictwo, jeśli zaprasza się mnie na dzień przed posiedzeniem - broniła się wójt.
O absencji wójt Szocińskiej mówiło się także podczas posiedzenia łączonych komisji. Co ciekawe, komentarze na ten temat sama zainteresowana poznała po... odsłuchaniu nagrania z tego posiedzenia.
Szocińska dowiedziała się dzięki temu, że radny Andrzej Oleszczuk wyraża się: "wójt jest od uczestniczenia w takich posiedzeniach, jak dupa od srania”. Dostało się także Małgorzacie Sarzyńskiej, do niedawna przewodniczącej rady. Pod jej adresem radny Jan Papacz miał stwierdzić, że "do niczego się nie nadaje, tylko do pasienia baranów”.
Wczoraj sprawa pasienia baranów wróciła. - Jestem dumna, że wraz z mężem od lat zajmujemy się hodowlą owiec - powiedziała na sesji Małgorzata Sarzyńska, domagając się od Jana Papacza przeprosin. - Papacz obraził wszystkich rolników, a sam nie wyhodował nawet rzodkiewki - dodała oburzona.
Niewybredne komentarze Papacza nie zrobiły negatywnego wrażenia. Większość radnych wybrała go na... wiceprzewodniczącego rady.
Ale nerwowo było do końca posiedzenia. Radni wzajemnie się przekrzykiwali, obrzucali inwektywami, a nawet sobie wygrażali. Rozsierdzony radny Henryk Tryksa zaproponował dwóm radnym "wyjście na stronę”.
Emocje zdominowały merytoryczne prace rady, która mimo to zdołała wczoraj podjąć uchwałę o zwołaniu referendum. Mieszkańcy wypowiedzą się w nim w sprawie odwołania Marzeny Szocińskiej-Demczuk z funkcji wójta. Pretekstem do podjęcia tej uchwały było to, że pani wójt nie dostała podczas poprzedniej sesji absolutorium. Wczoraj jej oponenci mieli przewagę jednego głosu.
Tymczasem kolejne referendum przygotowują sołtysi. Mają już dość niekończących się awantur w radzie i tą drogą chcą ją w całości odwołać. Każde będzie kosztowało gminę około 10 tys. zł.