Po odsunięciu od pracy czterech chirurgów z chełmskiego szpitala, sytuacja na oddziale znacznie się skomplikowała.
Lubelska prokuratura, prowadząca sprawę zmarłej pacjentki chełmskiego szpitala, po ponad trzech latach od jej śmierci zdecydowała, że lekarze, którzy opiekowali się kobietą, stwarzają realne zagrożenie dla innych pacjentów. Skutek? Sześciu lekarzom: Tomaszowi P., Romanowi Z., Aleksandrowi N., Wiesławie Sz., Tomaszowi G. i Halinie R. zawieszono prawo wykonywania zawodu. Czterech z nich pracowało na chełmskim oddziale chirurgii. Lekarze zostali odsunięci od pracy tydzień temu. Nie wiadomo na jak długo. Jak w tej sytuacji funkcjonuje oddział?
- To kompletnie zdezorganizowało nam pracę - mówi Marek Słupczyński, dyrektor chełmskiego szpitala. - Zawieszeni lekarze stanowią jedną trzecią zespołu chirurgów. Ich nieobecność w pracy to same kłopoty dla oddziału i poradni chirurgicznej, w której pracowali. Z każdym dniem coraz bardziej ogranicza się dostęp pacjentów do świadczeń. Jest też kłopot z zapewnieniem ciągłości dyżurów.
Już teraz lekarze mają po 10 dyżurów miesięcznie, wśród nich są również te 24-godzinne. - A przecież wiadomo, że po dobowym dyżurze lekarz nie może stanąć przy stole operacyjnym - mówi dyrektor.- Mam tylko nadzieję, że ta sytuacja szybko ulegnie zmianie. Że sąd, do którego odwołali się zawieszeni lekarze uzna, że ich odsunięcie od pracy nie jest konieczne.
Słupczyński podkreśla, że nie stracił zaufania do zawieszonych chirurgów. Uważa, że są osobami kompetentnymi. Na poparcie tej oceny dodaje, że od zdarzenia, którego dotyczy postępowanie, a więc od ponad trzech lat, żadnych skarg na ich pracę nie było. A zetknęli się w tym czasie z tysiącem pacjentów. - Cała ta sprawa to dla nich zawodowa śmierć, a dla szpitala zepsuta opinia. Mimo że wyrok jeszcze nie zapadł - mówi dyrektor.