Rozmowa z Markiem Tokarzewskim, nowym gospodarzem Muzeum Poleskiego Parku Narodowego w Załuczu Starym.
• Muzeum ulokowane z dala od utartych szlaków może liczyć na zwiedzających?
– Popularność naszej placówki ciągle nas zaskakuje. W kwietniu, mimo brzydkiej pogody, nie było dnia, aby ktoś nas nie odwiedził. Poza rodakami gościliśmy też Szwajcarów, Holendrów, Norwegów, Hiszpanów czy Włochów. A w ciągu trzech dni majówki przyjęliśmy 1,5 tys. zwiedzających. W tym czasie w naszym parku było ich trzy razy tyle co w inne weekendy . Na wszystkich naszych ścieżkach przyrodniczych był ruch jak na Marszałkowskiej.
• Na stanowisku gospodarza muzeum zastąpił pan Wiesława Piotrowskiego, który kierował tą placówką od początku istnienia Poleskiego Parku Narodowego. Chce pan być kontynuatorem jego dorobku czy raczej kreatorem nowych jakości?
– Bardzo doceniam dorobek pana Wiesława i to, co udało mu się przez lata stworzyć. Ale mam też wiele autorskich pomysłów. Zamierzam odświeżyć część istniejących wystaw, m.in. wzbogacając je o multimedialne technologie. Planuję też więcej wystaw czasowych.
• Takich jak obecna ekspozycja „W krainie żurawia”?
– Żuraw to symbol naszego parku. Na wystawę złożyły się prace moich utalentowanych współpracowników – malarstwo Barbary Szczygieł i fotografie Sławomira Wróbla.
• Z jakim odbiorem spotykają się wasze ekspozycje?
– Ogromne wrażenie robi wiernie odtworzone wnętrze chaty poleskiej. Dla wielu starszych ludzi to sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa. Oglądając poszczególne sprzęty przypominają sobie, że takie same mieli w domach ich dziadkowie czy rodzice. Równie popularne są wystawy historyczne i przyrodnicze. W naszych akwariach utrzymujemy gatunki ryb, które występują w jeziorach Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Mamy też żywe żółwie i zaskrońca. Ale żeby być sprawiedliwym to trzeba podkreślić, że nie tyle muzeum przyciąga gości, co cały park z jego przyrodniczymi osobliwościami. My jesteśmy atrakcyjnym przystankiem na trasie jego zwiedzania.