Irena Kociuba spod Rejowca już rok czeka na odszkodowanie za zniszczoną przez dziki uprawę ziemniaków. Wszystko przez to, że myśliwi nie mogą się dogadać, kto ma płacić.
W Wereszczach Dużych wielu rolników ma problem z dzikami, które buszują na ich polach. Zwykle koła łowieckie szybko pokrywają straty, ale pani Irena nie miała tyle szczęścia. W czerwcu ub. roku dziki zryły jej pole tak, że nie było czego ratować. Z 20 arów ziemniaków zostały może trzy krzaki. Kobieta zgłosiła szkodę w Wojskowym Kole Łowieckim Orlik. Sporządzono protokół. Problemy zaczęły się, gdy przyszło do wypłaty odszkodowania.
- W Orliku nagle się obejrzeli, że to nie ich teren. Odesłali mnie do Koła Łowieckiego Sokół w Lublinie - mówi pani Irena. - Z Sokoła przyjechali panowie z mapami. Pooglądali i powiedzieli, że to nie ich, tylko Orlika. Znowu zadzwoniłam do Orlika, a oni na to, żebym się nie martwiła, że pieniądze z odszkodowania będą. A był już październik.
Gdy przyszedł styczeń, a pieniędzy ciągle nie było, kobieta znowu zadzwoniła do Orlika. - Powiedzieli mi, że to nie oni będą płacić, bo moje papiery odesłali już do Sokoła. Dzwonię do Sokoła, a oni mówią, że nie mają żadnych papierów. I tak w kółko - dodaje nasza Czytelniczka.
Wyjaśnianie sprawy rozpoczęliśmy od koła Orlik, bo to ich przedstawiciel sporządził protokół zniszczeń. - Rzeczywiście taki protokół powstał, ale zrobiliśmy go z rozpędu - mówi Jerzy Żebrowski, prezes WKŁ Orlik. - Bo zaraz po tym wyszło, że ten teren nam nie podlega. Sprawę przekazaliśmy do Sokoła.
Żebrowski nie krył zdumienia, gdy dowiedział się, że pani Irena ciągle nie dostała odszkodowania. - Myślałem, że Sokół dawno załatwił tę sprawę. Tak się umówiliśmy - dodaje prezes.
Dziwi się też Wojciech Kucharski, prezes KŁ Sokół. - To Orlik nie zapłacił? Przecież umówiliśmy się, że oni wypłacą odszkodowanie, a nam wyślą notę obciążającą - mówi Kucharski. - Nawet się dziwiliśmy, czemu tej noty wciąż nie ma.
Zdaniem myśliwych nieporozumienie wzięło się stąd, że teren, na którym jest pole pani Ireny przechodził w ciągu ostatnich lat od Orlika do Sokoła i odwrotnie. Teraz ma nad nim pieczę Sokół. Ale to Orlik szacował szkody, więc sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej.
Po naszej interwencji prezesi obu kół doszli do porozumienia. - Ustaliliśmy, że skoro już sporządziliśmy protokół, to my wypłacimy odszkodowanie, a Sokół zwróci nam pieniądze, bo teren jest ich - mówi Żebrowski. - Sprawę powinniśmy doprowadzić do końca w tym tygodniu.