Co najmniej kilka tysięcy złotych będą musieli zapłacić rodzice 17-latki, która powiadomiła policję o podłożeniu bomby w Gimnazjum nr 2 w Chełmie. Jej samej grożą nawet 3 lata więzienia.
Alarm o podłożeniu ładunku postawił na nogi policję, straż pożarną i miejską oraz pogotowie ratunkowe. - Od razu skierowaliśmy tam specjalną grupę, w składzie której znalazł się również Azak, pies specjalnie szkolony do wykrywania materiałów wybuchowych i jego przewodnik - relacjonuje Henryk Marciniak, rzecznik prasowy KMP w Chełmie. Wspólnie z dyrekcją podjęliśmy decyzje o ewakuacji uczniów. Pirotechnicy zajrzeli w każdy kąt. Sprawdzili też teren wokół szkoły. Na szczęście bomby nie było.
W tym samym czasie inna grupa pracowała nad ustaleniem numeru telefonu i nazwiska żartownisia. Poszukiwania te zakończyły się sukcesem. Wieczorem "bombiarz” był już namierzony.
- Najpierw zatrzymaliśmy 16-letnią Natalię D., uczennice gimnazjum - opowiada Marciniak. - To ona powiedziała nam, że na policję i do szkoły dzwoniła jej 17-letnia koleżanka Ewelina K., uczennica jednej z chełmskich szkół zawodowych. I to ona właśnie wpadła na pomysł fałszywego alarmu. Chciała pomóc Natalii, która nie była przygotowana do sprawdzianu, jaki miał odbyć się właśnie tego dnia.
Inicjatorka tego głupiego żartu spędziła noc na komendzie. Wczoraj przez cały dzień odpowiadała na pytania policjantów. Jej zeznania były mało spójne.
Dziewczynie postawiony zostanie zarzut o zmuszanie do określonych zachowań. Niewykluczone, że odpowiedzialność za fałszywy alarm poniesie również druga z dziewcząt.