Czesław Parol, lekarz rodzinny w Woli Uhruskiej, zaczyna tracić cierpliwość. Chociaż rok szkolny dopiero się zaczął,
- Nie mam obowiązku wystawiania zwolnienia dziecku, które skarży się na przykład na ból brzucha czy głowy - mówi Parol. - Już od 1996 roku takie prawo mają rodzice. To oni usprawiedliwiają nieobecność dziecka w szkole i biorą za to odpowiedzialność.
Parol w ciągu dwóch wakacyjnych miesięcy przyjął w swoim gabinecie zaledwie kilkoro pacjentów w wieku szkolnym. Powodem wszystkich tych wizyt były nie bóle brzucha czy głowy, lecz urazy. Jest przekonany, że kiedy w szkołach przyjdzie pora na klasówki czy sprawdziany, za młodymi pacjentami z tymi bardziej banalnymi dolegliwościami drzwi nie będą się zamykały.
- Nie ma żadnego uzasadnienia w prawie oświatowym i prawie o szkolnictwie wyższym żądania wystawiania przez lekarzy usprawiedliwień nieobecności w szkołach czy na uczelniach - podkreśla. - Wszelkie takie usprawiedliwienia nieobecności uczniów do lat 18 wystawiają rodzice, a pełnoletni studenci usprawiedliwiają się sami. Tymczasem znam szkoły, których dyrektorzy, pedagodzy i wychowawcy chcą być bardziej rygorystyczni od swojego ministra.
Grażyna Cetera, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Chełmie, przyznaje rację Parolowi, ale też nie ukrywa, że od swoich uczniów czasami żąda jednak usprawiedliwień nieobecności, wystawianych przez lekarza.
- W naszej szkole oczekujemy lekarskich zwolnień z zajęć dopiero po dwutygodniowej nieobecności ucznia w szkole - mówi Cetera. - Ale wiem, że są szkoły, w których ten okres skrócony jest na przykład tylko do pięciu dni.
Cetera zdaje sobie sprawę, że są to rozwiązania nieformalne, bo niepodparte żadnymi przepisami. Niemniej jednak przede wszystkim mają służyć dobru dziecka. W swoim czasie przyłapała dwóch uczniów wyposażonych w zeszyty z kartkami in blanco podpisanymi przez rodziców. Te dzieciaki same wypisywały sobie zwolnienia, po czym po prostu wagarowały. Ponadto w razie przedłużającej się nieobecności ucznia w szkole pedagog czy wychowawca ma prawo podejrzewać, że dziecku może być potrzebne nauczanie indywidualne bądź może dzieje mu się krzywda. Raz było i tak, że po śmierci matki uczennica przestała chodzić do szkoły, a ojciec nie był w stanie jej do tego przymusić. W tej sytuacji chcąc ją na swój sposób chronić, wypisywał jej kolejne usprawiedliwienia.