Specjalny urlop dla poratowania zdrowia to dla nauczycieli często ostatnia deska ratunku przed zwolnieniem z pracy. Prawie pięćdziesięciu chełmskich nauczycieli poszło od września na urlopy zdrowotne.
– Liczba nauczycieli, którzy korzystają z takich urlopów, co roku utrzymuje się na tym samym wysokim poziomie. To bardzo niekorzystny trend, ale przecież nic na to nie poradzimy. Taką możliwość zapewnia pedagogom Karta nauczyciela – mówi Augustyn Okoński, dyrektor Wydziału Oświaty chełmskiego magistratu.
– Nie mamy wyjścia, musimy skądś wygospodarować te pieniądze. Chociaż wolelibyśmy je przeznaczyć na kolejne remonty w szkołach albo zakup niezbędnego wyposażenia do placówek.
Nauczyciele, którzy korzystają z urlopu, dostają wynagrodzenie zasadnicze i dodatek za wysługę lat. Nie mogą przy tym podjąć innej pracy. Dla miasta oznacza to nic innego, jak wypłatę pensji ratującym zdrowie pedagogom (w skali roku to ponad 1,3 mln zł) i tym, którzy pracują w ich zastępstwie.
W tym roku szkolnym specjalnego urlopu potrzebowało aż ośmiu pedagogów z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7. W ZSO nr 8 i w II LO zdecydowało się na niego czterech nauczycieli. W pozostałych szkołach takie rozwiązanie wybrało średnio jeden lub dwóch nauczycieli. Jednak od stycznia mogą dołączyć do nich kolejne osoby, którym stan zdrowia nie pozwala na dalszą pracę z dziećmi i młodzieżą.
Nauka jakiego przedmiotu najbardziej odbija się na nauczycielskiej kondycji?
– W tej kwestii nie ma reguły – mówi Wiesław Podgórski, dyrektor ZSO nr 7. – W naszej szkole na urlop poszedł m.in. biolog, świetliczanka, informatyk i nauczyciel wychowania fizycznego. Trzon naszej kadry tworzą pedagodzy długo pracujący w zawodzie. Oni muszą dużo bardziej zadbać o swoje zdrowie niż młodsi koledzy. I wbrew pozorom, tych osób nie trapią wyłącznie powszechne kiedyś wśród nauczycieli choroby górnych dróg oddechowych.
Przejście nauczycieli na urlopy zdrowotne pokrzyżowało plany organizacyjne szkół. Na miejsce chorych pedagogów trzeba było zatrudnić zastępców. To duże obciążenie finansowe dla placówek, bo w dużej mierze lekcji nie udaje się rozdzielić między nauczycieli pracujących w szkole.
Ale nauczyciele mówią, że muszą też myśleć o sobie. Nie tylko o zdrowiu, ale i… przyszłości. Bo wielu z nich po prostu boi się o pracę.
– Dla wielu z nas ten urlop, to ostatnia deska ratunku – mówi pani Anna, nauczycielka języka polskiego. – W ten sposób można przeczekać redukcję etatów. Mam koleżanki, które już się na to zdecydowały. Ja jeszcze nie korzystałam z takiej możliwości, ale jeśli zacznę obawiać się, że grozi mi zwolnienie, to na pewno się nie zawaham.