Dzisiaj dyrektor szpitala otrzymał zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Złożył je ordynator ginekologii i położnictwa. Twierdzi on, że jedna z pacjentek naraziła na niebezpieczeństwo swoje dziecko.
– Mam podstawy przypuszczać, że kobieta działała na szkodę swojego dziecka – mówi Andrzej Wojewoda, ordynator oddziału, autor doniesienia. – Z moich ustaleń wynika, że zaczęła rodzić w domu. Wezwani ratownicy mieli problem z zabraniem jej do karetki. Na izbie przyjęć nie pozwoliła się zbadać. Odmówiła transportu na porodówkę w pozycji leżącej. Doprowadzona tam, znowu nie poddała się badaniom.
Wyszło też na jaw, że kobieta w trakcie ciąży unikała lekarzy. Jak twierdzi Wojewoda kartę ciąży wystawiono jej kiedy była już w ósmym miesiącu. Pacjentka nie stawiła się w izbie przyjęć dobrowolnie. Dowieźli ją policjanci, aby lekarz wypowiedział się, czy można umieścić ją w zakładzie karnym.
Jak udało nam się ustalić, kobieta była poszukiwana na podstawie nakazu doprowadzenia do aresztu. Został wydany, bo nie zastosowała się do ciążącego na niej sądowego wyroku. Za wyłudzenie ponad 3,2 tys. zł kredytu sąd skazał ją na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz karę 1 tys. zł grzywny.
Na prośbę skazanej sąd zamienił jej grzywnę na nieodpłatną pracę na cele publiczne. Ta jednak się do niej nie stawiła, w związku z czym sąd zadecydował o umieszczeniu jej na 25 dni za kratkami.
– Potwierdzam, że policjanci mieli ją doprowadzić do odbycia kary – mówi Aneta Wira-Kokłowska, rzecznik KMP w Chełmie. – Wcześniej potrzebna była jednak konsultacja lekarska.
Lekarz, który 12 października zbadał pacjentkę wydał decyzję negatywną. – Nie znając podstawowych wyników jej badań nie mógł pozwolić, aby została umieszczona w areszcie – mówi Wojewoda. – Ryzyko było zbyt duże.
Wojewoda podkreśla, że po tym, jak pojawiły się nowe fakty, nie ma swojemu personelowi nic do zarzucenia. Faktem jest jednak, że ranny Kubuś przez dwa tygodnie przebywał w lubelskiej klinice. Chociaż jest już ze swoją mamą, to wciąż pozostaje pod opieką lekarzy.
Prokuratura już zajmuje się sprawą. Na początek zawiadomienie o przestępstwie złożyła rodzina pacjentki. Teraz chce zrobić to szpital.
– Dlaczego wcześniej tego nie zrobili? Dopiero teraz aż rozpętała się medialna burza?– pyta brat kobiety. Sama zainteresowana twierdzi, że szpital kłamie. – Stawiałam się na wizyty kontrolne u lekarzy, a kartę ciąży założyłam co prawda późno, ale nie aż tak, jak mi się teraz zarzuca. Skoro chciałam pozbyć się dziecka, jakim cudem znalazłam się w szpitalu i je tam urodziłam? – nie kryje oburzenia kobieta.
– Nie widzę powodów, abym nie miał dać wiary ordynatorowi. Dlatego jego doniesienie skieruję do prokuratury – mówi Mariusz Kowalczuk, dyrektor szpitala.