Jak grzyby po deszczu wyrastają w Chełmie sklepy z używaną odzieżą. Podobny otworzył chełmski MOPR. Tyle tylko że tu za ubrania czy obuwie nie trzeba płacić.
Pani Maria żyje z zasiłku. Ma na utrzymaniu trójkę dzieci. To że od czasu do czasu może wybrać dla siebie, albo swoich pociech, trochę odzieży, to dla niej ogromna pomoc.
Punkt wydający odzież czynny jest raz w tygodniu. W każdy czwartek przed drzwiami magazynu ustawia się długa kolejka na ponad 30 osób. W większości są to podopieczni ośrodka.
- Śmiejemy się, że to taki nasz ciuchland - mówi Barbara Gwóźdź, kierownik sekcji działu świadczeń pomocy środowiskowej w chełmskim MOPR. - Tyle tylko że ubrań, które zgromadziliśmy, nie sprzedajemy, tylko rozdajemy.
Są to przede wszystkim rzeczy używane: odzież i obuwie. Ale zdarzają się też ubrania nowe wprost spod igły. - Używane przeglądamy, by pozostawić tylko te, które nadają się do noszenia - mówi Edyta Ostapińska. - Z nowymi nie ma problemu. Wszystkie natomiast segregujemy. W innych paczkach jest odzież dla dzieci, w innych dla dorosłych. Osobno spodnie i spódnice, a osobno swetry.
Do MOPR odzież przekazują mieszkańcy miasta. Ostatnio kilka dużych worków z ubraniami dostarczył Caritas. - Naszymi sojusznikami są też prywatni handlowcy z miejskich bazarów - chwali współpracę z nimi Gwóźdź. - Kilka razy do roku przeprowadzają zbiórkę odzieży. Niemal każdy ofiarowuje coś z towaru, który sprzedaje. Teraz też zechcemy prosić ich o takie wsparcie.
Pracownice nie ukrywają, że zdarzają się osoby, które ich "sklep” odwiedzają w każdy czwartek. - Choć czasami mamy wątpliwości, czy rzeczywiście aż tyle im potrzeba, nie pytamy o motywy takiego działania. Ważne, że nikogo nie złapałyśmy na tym, że handluje tymi ubraniami na bazarze - mówią.
Zazwyczaj osoby, które zgłaszają się po pomoc, proszą o konkretną rzecz. A to sweterek dla dziecka, kurtkę czy płaszcz dla siebie. Osoby, których nie stać na kupno odzieży, mogą zgłaszać się do MOPR w każdy czwartek od godz. 9.