Włodawska prokuratura bada okoliczności śmierci 52-letniego Ireneusza S. z Kolonii Kaplonosy. Śledztwo wszczęła po anonimie.
Autor donosu twierdzi, że Ireneusz S. brał udział w popijawie zorganizowanej przez działaczy Samoobrony po powiatowym zjeździe partii. W trakcie imprezy zmarł. W liście pojawia się sugestia, że zwłoki przewieziono do jego mieszkania. Teresa Rojek, szefowa włodawskiej prokuratury, potwierdza, że w ubiegłym tygodniu otrzymali donos w sprawie śmierci działacza Samoobrony. - Badamy informacje w nim zawarte - mówi.
Ireneusz S. zmarł 23 kwietnia we własnym domu. Ciało znalazła jego matka Stanisława i ona powiadomiła policję.
- Początkowo czynności były prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci - przyznaje Roman Juszczyński z włodawskiej policji. - Prokurator wykluczył jednak udział osób trzecich w tym zdarzeniu. Sprawę umorzono.
Matka i sąsiedzi zgodnie przyznają, że Ireneusz S. żył, gdy dotarł do domu. - Rozmawiałam z synem - mówi pani Stanisława. - Nie mówił, że źle się czuje. Siedział przed blokiem. Chciałam, żeby poszedł do mieszkania, ale on się opierał. Poprosiłam sąsiadów, żeby mi pomogli.
Pomagał m.in. były szwagier Ireneusza S. - Owszem, był pijany, ale żył - stwierdza stanowczo. - On był chory, nie wolno mu było pić. Przypuszczam, że dostał wylewu, bo jak go wynosili, był cały siny. Sąsiedzi zadają sobie pytanie, kto rozsiewa plotki, o tym, że koledzy z partii podrzucili nieboszczyka do domu, by zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności za jego śmierć.
- Na zjeździe nie było żadnego alkoholu - zarzeka się Andrzej Rusiński, szef powiatowych struktur Samoobrony w powiecie włodawskim. - Ktoś chce nas zdyskredytować w oczach wyborców - wtóruje mu Andrzej Ćwirta, wójt gminy Wyryki, również działacz Samoobrony. - Czy później było jakieś nieformalne spotkanie i czy spożywano na nim alkohol, tego nie wiem. O 20 byłem już w domu - dodaje wójt.
Dla Ćwirty sprawa jest jasna. Komuś nie na rękę, by gminą rządził wójt z Samoobrony. - Już raz puścili plotkę, że jeżdżę samochodem, choć mam zabrane prawo jazdy, bo po pijanemu wjechałem w drzewo - mówi. - Ale teraz to już przesadzili. Skieruję sprawę do prokuratury. Takie same kroki zamierza podjąć Andrzej Rusiński.
Matka Ireneusza S. nie wini nikogo za śmierć syna. - Stało się - mówi staruszka.