Ryszard Patkowski od prawie 10 lat pracuje jako mediator sądowy. Właśnie udało mu się pogodzić syna z ojcem, który zdążył złożyć na swego potomka kilkanaście doniesień na policję.
– Mężczyźni mieszkają razem i obaj mają wyższe wykształcenie – mówi Patkowski. – Konflikt między nimi narastał przez lata. Zarzuty stawiane przez ojca synowi mieściły się w kategorii wykroczeń. Dotyczyły na przykład zabrania garnka, butów, czy uszkodzenia domowego sprzętu. Policja wniosła o ukaranie winnego, a sąd przekazał tę sprawę mnie.
Pierwsze cztery sprawy panu Ryszardowi udało się już doprowadzić do polubownego rozstrzygnięcia. Strony wzajemnie się przeprosiły i zawarły ugodę.
– Udało mi się ich przekonać, żeby zamiast się kłócić, zaczęli ze sobą rozmawiać, nawet wypić razem butelkę dobrego wina i szukać we wzajemnych relacjach tego, co dobre, a nie tylko tego, co złe – dodaje Patkowski. – Teraz otrzymuję kolejne sprawy z ich udziałem i z satysfakcja obserwuję, że ich wzajemne stosunki znacznie się ociepliły.
Z dotychczasowej praktyki Ryszarda Patkowskiego wynika, że sukcesem kończy się około 82 procent powierzanych mu spraw. Oznacza to, że ponosi też porażki.
– Nie poradziłem sobie między innymi ze sprawą, w którą zamieszani byli mieszkający na jednej posesji rodzice, ich córka i zięć – przyznaje pan Ryszard. – Cała czwórka to lekarze. W ich domu dochodziło do kłótni, a nawet rękoczynów. Wydawało się, że uda się ich pogodzić. Kiedy miało już dojść do ugody i strony miały się przeprosić, zięć jednak uznał, że teść powinien przeprosić go bardziej. Zapytałem, co znaczy bardziej przeprosić. Koniec końców sprawa wróciła do sądu.
W ciągu tygodnia Patkowski odbywa 3-4 spotkania mediacyjne. Duża część spraw dotyczy konfliktów rodzinnych we wszelkich możliwych konfiguracjach. Inne dotyczą bójek i ich skutków między kolegami, sąsiadami, czy ludźmi, którzy przypadkowo się spotkali. W tych przypadkach poza grzecznościowymi przeprosinami w rachubę wchodzi też zadośćuczynienie za poniesione straty zdrowotne i moralne. Innego rodzaju kategorią są przypadki związane z naruszeniem zasad ruchu drogowego, czyli wypadkami. Sąd zleca takie sprawy do mediacji, aby strony dogadały się, zawarły porozumienie i uczciwie się rozliczyły.
– Nie zdarzyło się jeszcze, aby podczas mediacji w moim gabinecie strony uciekły się do rękoczynów – mówi pan Ryszard. – Niemniej często mam do czynienia z bardzo emocjonującymi zachowaniami, podczas których padają ciężkie słowa. W takich sytuacjach z mojej strony potrzeba dużej dozy empatii tak dla strony oskarżonej, jak i pokrzywdzonej. Sukces jest wtedy, kiedy udaje mi się im uzmysłowić, że proces będzie gorszym rozwiązaniem niż porozumienie się w postępowaniu mediacyjnym.
W Chełmie praktykuje około 10 mediatorów sądowych. – Akceptujemy i doceniamy tę instytucję – mówi sędzia Marek Wiśniewski, przewodniczący Wydziału Karnego II Sądu Rejonowego w Chełmie. – Uważamy, że znakomicie się sprawdziła. Jest niezwykle pomocna w codziennym rozstrzyganiu spraw. W znacznym stopniu odciąża też sam sąd.