Myśleliśmy, że to przebieraniec, a nie ksiądz - mówi pani Joanna, mieszkanka bloku przy ul. Grota Roweckiego 2 c w Chełmie.
Podobnie było u pani Beaty. - Ja tu mieszkam 30 lat i nigdy nie spotkało mnie nic podobnego - mówi kobieta. - Gdyby nie to, że on był w sutannie i wiedziałam, że w środę będą odwiedzać nas księża, chyba wyprosiłabym go z mieszkania. Nie mogłam uwierzyć, że tak nas potraktował. A na odchodne, gdy wręczyłam mu kopertę z datkiem, rzucił: "Co, łapówkę mi dajesz?” Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Okazało się, że ludzi zbulwersowanych zachowaniem księdza jest więcej. Sąsiedzi postanowili działać. Otoczyli duchownego, gdy wychodził z klatki obok. - Postanowiliśmy, że go nie wypuścimy - mówi pani Jolanta. - Po pierwsze, nikt go nie znał. Po drugie, nie zachowywał się jak kapłan. Obrażał ludzi. Jedna z sąsiadek zaczęła szukać po osiedlu naszego proboszcza. Wiedzieliśmy, że też odwiedza dzisiaj parafian. Znalazła go. Nasz proboszcz od razu przybiegł. I dobrze, bo nie wiadomo, jakby się to wszystko skończyło.
Ksiądz Grzegorz Szymański, proboszcz parafii pod wezwaniem Chrystusa Odkupiciela, zakazał księdzu dalszego chodzenia po kolędzie. A ludziom wytłumaczył, że to nie przebieraniec, tylko duchowny z innej parafii. I przeprosił za jego zachowanie. - Przyznam, że z taką sytuacją spotkałem się po raz pierwszy - mówi ksiądz proboszcz. - Nasza parafia jest duża, dlatego księża pełniący tu posługę nie daliby rady odwiedzić wszystkich parafian. Wezwaliśmy więc posiłki.
Proboszcz próbuje tłumaczyć kolegę. - Najprawdopodobniej był niedysponowany, a może ktoś go zdenerwował. Nigdy się tak nie zachowywał, a pomagał nam już od dwóch tygodni.
Wizyta duszpasterska ma być dziś dokończona. Ksiądz proboszcz zapowiedział, że odwiedzi też tych, którzy poczuli się urażeni nietypową kolędą.
Ks. Szymański nie chciał podać danych swojego młodszego kolegi, który tak zbulwersował mieszkańców. Wiadomo jedynie, że do Chełma przyjechał z Lublina i już wrócił do swojej parafii.