Prawo jazdy staje się dokumentem coraz bardziej pożądanym. Do egzaminów przystępują osoby w wieku od 17 do 80 lat. Z różnym powodzeniem. W Wojewódzkim Ośrodku Kształcenia Kierowców w Chełmie większość kursantów zdaje za pierwszym razem, ale rekordzista próbował swych sił za kółkiem aż 25 razy.
– Wprowadzenie komputerów wyeliminowało posądzenia egzaminatorów o pomoc wybranym zdającym – mówi Benedykt Policht, szef WOSZ. – Takie sytuacje są teraz po prostu niemożliwe.
Większą trudność niż wiedza teoretyczna sprawia kursantom egzamin praktyczny. Przeklęty przez wszystkich plac manewrowy oraz jazda po mieście, wszystko pod okiem jednego z ośmiu egzaminatorów.
– Z placu wyjechałam dopiero za czwartym podejściem – mówi Agnieszka P., licealistka z Chełma. – Nie mam pretensji, bo za każdym razem popełniałam błędy. Zastanawiam się tylko, czy te wszystkie łuki, koperty, podjazdy przodem, tyłem będą mi potrzebne przy samodzielnej jeździe.
B. Policht jest zdania, że umiejętność wykonania tych manewrów jest niezbędna dla zachowania bezpieczeństwa na drogach. Zresztą, to nie egzaminatorzy je wymyślili tylko resort komunikacji. Przy okazji dementuje, jakoby egzaminatorzy mierzyli linijką wymaganą odległość 40 cm od linii zatrzymania pojazdu. Nie mają prawa i... nie muszą, ponieważ na asfalcie ta odległość jest zaznaczona dodatkową kreską. Więcej niż 50 proc. potencjalnych kierowców zdaje za pierwszym razem, niektórzy za trzecim lub siódmym podejściem. Wspomniany na wstępie rekordzista w rejestrach ośrodka przewijał się przez lata i chyba zapomniał o tym, czego nauczył się na wstępie.
– Charakterystyczne jest to, że ludzie, którzy oblali praktykę natychmiast zapisują się na kolejny termin – mówi B. Policht. – A przecież to sygnał, że nie są dobrze wyszkoleni i powinni wykupić dodatkowe lekcje jazdy.
Na temat poziomu szkolenia w przeróżnych szkołach i szkółkach jazdy, których namnożyło się teraz bez liku, szef ośrodka nie chce się wypowiadać. Tak samo, jak nie odpowiada wprost na pytanie, czy egzaminatorzy biorą, czy nie biorą za pomyślnie zdany egzamin. W anonimowej ankiecie (200 osób) przeprowadzonej w czerwcu na zamówienie placówki, niepowodzenie na egzaminie respondenci tłumaczyli zbyt krótkim szkoleniem lub stresem. Zaledwie pięć osób wskazywało na nieuprzejmość egzaminatorów, żaden nie uzależniał wyniku próby od wręczenia łapówki.
Za egzamin na prawo jazdy kategorii B trzeba zapłacić 94 zł. Tańsza jest teoria (20 zł), egzamin praktyczny kosztuje 74 zł. Płaci się oczywiście za każdą powtórkę. Panuje opinia, że lepiej dać egzaminatorowi 500 zł (taka jest ponoć obecnie stawka), niż ryzykować kolejne podejścia. Wśród osób upowszechniających ten pogląd nie znaleźliśmy jednak nikogo, kto potwierdził, że dał, a tym bardziej że wziął. Wynagrodzenie egzaminatorów nie zależy od liczby przeprowadzonych egzaminów. Jako pracownicy etatowi otrzymują stałe wynagrodzenie za pracę.