NFZ chwali się pierwszymi efektami pilotażowego programu koordynowanej opieki dla kobiet w ciąży. Lekarze mają jednak do niego sporo zastrzeżeń.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Od trzech miesięcy pilotaż realizuje 13 szpitali w kraju, w tym trzy w województwie lubelskim – w Chełmie, Zamościu i Łukowie. Projekt ma poprawić opiekę nad kobietą w ciąży poprzez zapewnienie skoordynowanej opieki obejmującej porady specjalistyczne, przedporodową i poporodową opiekę położnej, poród, a w przypadku wskazań medycznych także leczenie szpitalne. Chodzi także o zmniejszenie umieralności okołoporodowej i liczby cesarskich cięć.
Z danych NFZ wynika, że we wszystkich placówkach skrócił się czas hospitalizacji poporodowej – z 4,57 dni na 3,9 oraz czas hospitalizacji noworodka – z 4,20 dni na 3,57. Zmniejszył się także odsetek cesarskich cięć – z 39,48 proc. na 36,55 proc.
Lekarze mają jednak zastrzeżenia do projektu. – Dobrze by było, żeby ten pilotaż zaowocował pewnymi zmianami, bo nie wszystkie kwestie medyczne są odpowiednio przygotowane i jest trochę niewiadomych – przyznaje dr n. med. Piotr Bijak, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w wojewódzkim szpitalu w Chełmie. – Chodzi przede wszystkim o przygotowanie dokumentacji medycznej i rozliczanie procedur medycznych.
Jak tłumaczy dr Bijak, przypadki kiedy pacjentka jest w systemie koordynowanej opieki, a jej ciąża zakończy się przed wyznaczonym terminem (np. z powodu poronienia) nie są objęte rozliczaniem w ramach programu. – I tak naprawdę nie wiemy jak NFZ do tego podejdzie. Szacujemy, że takie przypadki będą przynosiły szpitalowi straty, chyba że zostaną wprowadzone zmiany – mówi dr Bijak.
– Szpital musi patrzeć na czynnik ekonomiczny. A ten projekt zakłada inne niż dotychczas rozliczenie, które znacznie ograniczy przychody dla szpitala z oddziału położniczego i noworodkowego – zaznacza lek. med. Marek Adamczyk, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego i patologii ciąży w szpitalu „papieskim” w Zamościu. – W związku z tym część szpitali może nie być zainteresowana udziałem w programie mimo że jego założenie jest dobre, bo zakłada kompleksową opiekę.
Lekarze muszą też nie bieżąco wprowadzać zmiany w informatycznym systemie dokumentacji. – Cały czas zmieniają się wytyczne. Ciągle dowiadujemy się też o nowych czynnikach, które wpływają na przyznawane szpitalowi punkty, a w konsekwencji na finansowanie – mówi dr Bijak. – Takie rzeczy powinny być określone już na samym początku, zanim jeszcze system zaczął działać.
Wątpliwości budzi też wymóg ponad 500 porodów rocznie dla szpitali, które chcą być w programie. – Z jednej strony to dobre założenie, bo tylko takie placówki będą w stanie udźwignąć to finansowo, pozostałe nie zbilansowałyby się – mówi dr Bijak. – Z drugiej strony jest to niesprawiedliwe, bo mniejsze szpitale są bardzo potrzebne. Droga na porodówkę kobiet z tych rejonów bardzo się wydłuży, co bezpośrednio może zagrażać ich bezpieczeństwu.