Osłonki, siatki, przyprawy i wszelkiego rodzaju akcesoria do domowego wyrobu wędlin. Mały sklepik w Chełmie odwiedza codziennie ponad 120 klientów.
Robert Szkałuba razem ze wspólnikiem swój sklepik przy ul. Kolejowej prowadzą już od 18 lat. Nie dość, że mimo konkurencji ze strony dużych sklepów sieciowych utrzymali się na rynku, to z roku na rok mają coraz więcej klientów.
– Ludzie chcą jeść wędliny dobrej jakości, bez konserwantów, barwników, wypełniaczy, czy wzmacniaczy smaku i zapachu – mówi Szkałuba. – Nie dyskredytuję zakładów masarskich, wśród których są przecież i takie, które stawiają na wysoką jakość swoich wyrobów. Jednak co swojskie, to swojskie.
Połowa osób, które odwiedzają sklep, to stali klienci.
– Nie wyobrażam sobie świąt Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy bez swoich wędzonek – mówi Tomasz Gilek z Chełma. – Przede wszystkim wiem, co jem. Wędzić nauczyłem się od ojca, a on od dziadka. Mamy swoje rodzinne sposoby na to, aby nasze wędliny miały idealny, niepowtarzalny smak.
Dla pana Tomasza samo wędzenie to też wydarzenie towarzyskie. Ma dostatecznie dużą wędzarnię, aby zmieściły się w niej także wyroby jego krewnych i przyjaciół. Podczas wędzenia wszyscy skupiają się przy tradycyjnym ognisku.
Szkałuba z rozmów z klientami wywnioskował także, że coraz więcej osób poza wędzeniem decyduje się także na pieczenie mięsa. Taki pieczony schab, boczek, czy karkówka zawsze będą lepsze od wyrobów wykładanych w sklepowych ladach. Dlatego po świeże przyprawy klienci przychodzą do niego nie tylko od święta, ale przez cały rok.
– Handlowy dołek mieliśmy jedynie latem, kiedy szczególnie dał o sobie znać afrykański pomór świń – dodaje pan Rober. – Klientów wtedy praktycznie nie było. Niemal zamarła też praktyka świniobicia. Szybko okazało się jednak, że duże sklepy zarzuciły rynek tanią wieprzowiną i znowu było co wędzić.
Niektóre sklepy oferują już nawet na przykład odpowiednio przyprawione szynki w siatkach, które wystarczy tylko zawiesić w wędzarni. Tak samo można też potraktować surową, białą kiełbasę. Dla wielu specjalnym smakołykiem jest też nie smażony, ale właśnie wędzony karp.
Domowe wędzenie wędlin na święta, ale też na długie weekendy, czy komunie to też swoisty szpan. W dobrym tonie jest częstowanie gości własnymi wyrobami.