Młody kierowca bez prawa jazdy śmiertelnie potrącił pieszego. Zatrzymał się, zabrał telefon komórkowy ofiary i odjechał. Wiele wskazuje na to, że 21-latek odpowie tylko za prowadzenie auta bez uprawnień i kradzież aparatu.
Do tragedii doszło w miejscowości Kozieniec na drodze Krasnystaw-Chełm, ok. godz. 23.00. Kierowca audi wyprzedzał inny samochód na prostej drodze. Wjechał w pieszego. Uderzenie okazało się śmiertelne. Za kierownicą osobówki siedział 21-letni mieszkaniec gminy Chełm. Po wypadku zatrzymał się, obejrzał samochód i zabrał telefon należący do ofiary.
- Aparat ukrył w skarpetce - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. - Zakładaliśmy, że to jego telefon, który zamierzał przemycić do celi. Następnego dnia zgłosili się jednak krewni ofiary, informując o zaginięciu aparatu. Okazało się, że to ta sama komórka, którą znaleziono przy kierowcy.
Ukradł odruchowo
Nie wiadomo, dlaczego 21-latek zamiast zwrócić uwagę na poszkodowanego, zabrał jego telefon. Mężczyzna tłumaczył śledczym, że był w szoku. Aparat leżał na jezdni, więc zabrał go "odruchowo”.
Kierowca audi szybko odjechał z miejsca zdarzenia. Po kilkudziesięciu minutach wrócił. Został wtedy zatrzymany przez policjantów. Był trzeźwy. Noc spędził w celi. Rano śledczy zdecydowali, że może wyjść na wolność.
- Nie mamy nic, co przeczyłoby wersji wydarzeń przedstawionej przez kierowcę - mówi Zenon Bolesta, zastępca prokuratora rejonowego w Krasnymstawie. - Twierdzi, że to pieszy wtargnął na jezdnię. W świetle obecnych ustaleń nie ma wątpliwości, że to pieszy nie ustąpił pierwszeństwa pojazdowi.
60 km/h?
Śledczy sprawdzają teraz, czy 21-latek mógł uniknąć wypadku. Kierowca utrzymuje, że zobaczył człowieka podczas wyprzedzania, 15-20 metrów przed maską. Mężczyzna przechodził z lewej strony jezdni na prawą. Kierowca audi zaczął hamować, o czym świadczą ślady na drodze. Potwierdza to również kierowca wyprzedzanego samochodu. Audi uderzyło w 30-latka prawą stroną. Nie wiadomo dokładnie, z jaką prędkością jechał 21-latek. Kierujący wyprzedzanym samochodem twierdzi, że miał na liczniku ok. 60 km/h.
- Wszystkie okoliczności zbada biegły - dodaje Andrzej Stasieczek, szef krasnostawskiej prokuratury - Nie ulega jednak wątpliwości, że samochód był widoczny, za to kierowca mógł nie widzieć pieszego.
Jeśli okaże się, że winę za tragedię ponosi kierowca, grozić mu będzie do 12 lat więzienia. W przeciwnym razie 21-latek musi się liczyć tylko z karą za kradzież aparatu i prowadzenie auta bez uprawnień.