Wszyscy mieli halucynacje, zachowywali się bardzo agresywnie. Jeden ugryzł pielęgniarkę w pierś, a lekarza w rękę. Inny bezwiednie oddawał mocz. Wyzwiskom i przekleństwom nie było końca.
- Jeszcze nie widziałam tak rozwścieczonego dziecka - mówi Stefania Kurcewicz, ordynator oddziału. - Krzysiek z rozszerzonymi źrenicami wykazywał cechy typowe dla zatrucia atropinowego.
Atropinę zawierają m.in. liście i nasiona popularnej rośliny doniczkowej. Na oddziale nikt jednak nie wie, na jakiej podstawie policja potwierdza zatrucie tą akurat substancją. Wszyscy chłopcy zostali poddani płukaniu żołądka. Nie znaleziono nic, co wskazywałoby na zawartość jakiejkolwiek trucizny.
- Po powrocie ze szkoły syn zaczął dziwnie się zachowywać - mówi matka 13-letniego Piotra. - Był ospały, zataczał się, widział kolegów, których nie było w pokoju. Wezwałam karetkę.
Piotrka, jak on sam opowiada, zaczepił po lekcjach starszy kolega ze szkoły, Jacek. - Chcesz widzieć podwójnie? - miał spytać. Piotrek chciał, więc dostał do garści kilkanaście białych kwadracików. Popił i ledwo doszedł do domu. Tam zaczął głaskać ściany. Nie wiedział, gdzie jest. Tego, że w szpitalu gryzł, pluł, płakał i wyzywał, nie pamięta.
- Gdy zapytałem w szkole, czy powiadomili policję, usłyszałem: a po co zaraz policja? - Ojciec Adama nie kryje wzburzenia. - Tylko szpital zareagował jak należy.
- Policja zakazała nam udzielania jakichkolwiek informacji prasie - to słowa Marioli Szynal, dyrektor Gimnazjum nr 2. Szkoła w końcu powiadomiła KMP w Chełmie o zbiorowym zatruciu uczniów. Inspektorzy byli tam wczoraj obecni. Bożenna Piętak, rzecznik prasowy KMP w Chełmie, nie umiała podać bliższych informacji w tej sprawie. Wczoraj do godz. 14 natomiast żaden z funkcjonariuszy nie rozmawiał z ordynatorem pediatrii ani nie pojawił się w szpitalu.
Imiona chłopców zostały zmienione.