Leżące na poboczu zwłoki przykryte czarną płachtą, a nad nimi pochylona śmierć w białym całunie i z kosą. Na taki obrazek natykali się kierowcy podróżujący krajową „dwunastką” w Janowie obok Zajazdu „Trzy Dęby”.
Tym razem zwłoki to był manekin, a za śmierć kolejno przebierali się członkowie Automobilklubu Chełmskiego.
- Odcinek drogi od Janowa do granic Chełma jest niezwykle niebezpieczny – mówi Tomasz Błaziak, szef chełmskiej drogówki. – Organizując wspólnie z Automobilklubem Chełmskim happening chcieliśmy uczulić kierowców na zagrożenia i ich skutki. Bliskość miasta sprawia, że ruch tu się zagęszcza i co bardziej niecierpliwi kierowcy decydują się na wyprzedzanie. Efektem bywały zderzenia czołowe.
Innego rodzaju zagrożeniem jest to, że akurat przez ten odcinek drogi w dwóch miejscach upatrzyły sobie przejścia dzikie zwierzęta, w tym przede wszystkim łosie i dziki. Dlatego zdaniem policji prędkość powinna tu być ograniczona do 70 km na godzinę.
- Taka prędkość daje pozwala jeszcze skutecznie reagować na to, co dzieje się na drodze – dodaje Błaziak. – Uważam, że zasadne byłoby także zainstalowanie odcinkowego pomiaru prędkości oraz dokonanie zmian w organizacji ruchu. W miejscach, gdzie są linie ciągłe powinny stanąć też słupki.
Policja swoje wnioski i sugestie dotyczące odcinka szosy Janów - Chełm zebrała w oficjalnym wystąpieniu do administratora „dwunastki”, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.