Na ulicach Chełma czuć swąd palonej gumy i plastiku. To dowód na to, że i tymi materiałami pali się w piecach. Ci, którzy to robią, chyba nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób narażają się nie tylko na słony mandat, ale i utratę zdrowia.
Ustawa o odpadach pozwala spalać w piecach jedynie resztki roślinne. A i to pod warunkiem, że w tym czy innym mieście nie wdrożono jeszcze systemu selektywnej zbiórki odpadów. W Chełmie jeszcze nie.
Nasza rozmówczyni nie poskarżyła się na uciążliwych sąsiadów, gdyż nie wiedziała komu. Tymczasem w mieście za przestrzeganie Ustawy o odpadach odpowiedzialny jest Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Chełm.
- Tej zimy przyjęliśmy dopiero dwie skargi, dotyczące spalania w piecach gumy czy plastiku - mówi Mirosław Mysiak, dyrektor wydziału. - W obu przypadkach okazało się, że we wskazanych przez skarżących domach nie spalano odpadów. Na ul. Kolejowej ktoś jednak musi to robić, skoro ludziom coraz dokucza śmierdzący dym.
Mówi się, że od smrodu jeszcze nikt nie umarł. Problem jednak w tym, że w wyniku spalania na przykład plastikowych butelek po napojach, czy skrzynek wyzwalają się niezwykle groźne dla naszego zdrowia dioksyny i furany. Obie te substancje mogą spowodować chorobę nowotworową. Jeśli zatem sami za nic mamy nasze zdrowie, to miejmy wzgląd chociaż na najbliższych lub sąsiadów.
Dioksyny czy furany po prostu osadzają się w śluzówce układu oddechowego i z czasem doprowadzają do przewlekłego zapalenia, a nawet powstania nowotworów jamy ustnej, gardła, oskrzeli czy płuc - mówi lek. med. Czesław Parol. Przestrzega też przed emitowanym przez kominy tlenkiem węgla, który łatwiej wiąże się z krwią niż tlen i powoduje podduszenie organizmu. Cierpi na tym nasz mózg, co przejawia się zaburzeniami pamięci, widzenia i słuchu oraz bólami i zawrotami głowy.