Pięć tysięcy - po tyle chcą zarabiać lekarze chełmskiego szpitala. Reprezentujący ich Związek Zawodowy Lekarzy przedstawił swoje żądania dyrektorowi Markowi Słupczyńskiemu.
Zdaniem Nurskiego, wystąpienie to rozpoczyna procedurę sporu zbiorowego. Nie ma jeszcze protokołu rozbieżności, ale nie sposób sobie wyobrazić, by szpital stać było na jakiekolwiek podwyżki. - Nasza sytuacja jest taka, że nie ma żadnych możliwości wykonania ruchów płacowych - deklaruje dyrektor Słupczyński.
Obie strony tego sporu deklarują, że są skłonne do prowadzenia rozmów. Ani przewodniczący, ani dyrektor, nie potrafią jednak już dzisiaj powiedzieć, jaki będzie obrót całej sprawy. Zdaniem Nurskiego można wyobrazić sobie ogólnopolską akcję protestacyjną, ze strajkiem włącznie. Kiedy do niego miałoby dojść nie wiadomo. Z kolei Słupczyński przyznaje, że protestu nie lekceważy. - Jeżeli będzie to akcja ogólnopolska, to trudno - mówi. - Najgorzej jednak by było, gdyby nasi lekarze postanowili zaprotestować tylko w ramach swojego oddziału związku. Wierzę jednak, że tak jak dotychczas, pracownicy wykażą zrozumienie dla finansowych problemów szpitala i poczekają na rozstrzygnięcia globalne.
Zanim przyjdzie do rozmów ze związkowcami, chełmski szpital będzie musiał sobie poradzić z rozwiązaniem problemu anestezjologów, którzy niezadowoleni z wysokości zarobków, złożyli wypowiedzenia umów o pracę. A bez nich nie odbędzie się żadna operacja czy zabieg. Porozumieli się z dyrekcją szpitala, że najlepszym rozwiązaniem będzie zmiana formy zatrudnienia. Anestezjolodzy podpiszą kontrakty na świadczenie swoich usług. W czwartek mija termin składania przez nich ofert. - Na razie nie wpłynęła żadna - mówi Słupczyński. - Myślę jednak, że tuż przed upływem terminu złożą je wszyscy pracujący dotychczas lekarze. •