Agata Fisz, prezydent elekt zapowiada, że po objęciu urzędu otoczy się fachowcami. Na razie nie wiadomo, czy widzi ich wśród obecnych kierowników wydziałów Urzędu Miasta. W magistracie rośnie napięcie.
W urzędzie mówi się,
że niewiele zapewne grozi dyrektorom trzech wydziałów UM, którzy swoje stanowiska piastują niemal od zawsze.
Są to Mirosław Mysiak (ochrona środowiska), Ryszard Poniatowski (geodezja) i Zygmunt Lisowski (inwestycje miejskie). Do tego grona dołączy zapewne Zdzisław Szwed (infrastruktura komunalna). Wprawdzie Szwed jest związany z PiS, ale poparcie jakiego w drugiej turze wyborów udzieliła ta partia Agacie Fisz, pozwala podejrzewać, że uratuje stanowisko.
Bez szans wydają się natomiast Zbigniew Kiryk, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie i Małgorzata Sokół, dyrektor Chełmskiego Domu Kultury. Oboje głęboko zaangażowani w kampanię wyborczą Grabczuka. W niewiele lepszej sytuacji są obaj dyrektorzy Chełmskiej Biblioteki Publicznej. Andrzej Miskur od lat związany z wiceprezydentem Leszkiem Burakowskim jest znany
ze swej niechęci do lewicy. Z kolei Jerzy Masłowski, były prawicowy senator, kandydował do rady z listy komitetu "Postaw na Chełm. W równie kiepskiej sytuacji znalazł się również Longin Tokarski, dyrektor Muzeum Chełmskiego. Tokarski nie tylko jest zdecydowanie prawicowy, ale także dyrektorem został mianowany przy sprzeciwie załogi w atmosferze sporego skandalu
Na dobrą sprawę nikt nie wie co go czeka. Kiedy przed laty ze stanowiska ustępował prezydent Zbigniew Bajko, zdołał zadbać o ludzi. Kilkunastoosobowa grupa pracowników otrzymała tytuł urzędnika mianowanego. Na niewiele się to zdało. Obejmujący urząd Henryk Dżaman decyzje o dalszym zatrudnieniu tych ludzi uzależnił od rezygnacji z tytułu. Plotka głosi, że kiedy sam musiał odejść, przyjął propozycję swojego następcy. Krzysztof Grabczuk miał zażądać od niego rezygnacji z jakichkolwiek ruchów kadrowych. W zamian Dżaman miał uzyskać pewne gwarancje natury osobistej. Co na koniec swojego urzędowania zrobi Grabczuk? Wszystko wskazuje, że nic. Pani prezydent dostanie urząd i ludzi w nim zatrudnionych w takim stanie, jak przed wyborami.
Szeregowi pracownicy UM czują się w miarę bezpieczni. - Moje stanowisko nikogo nie zaintersuje - mówi anonimowy urzędnik. - Ciekaw jednak jestem, kto zastąpi mojego dyrektora?
Na takie pytanie na razie odpowiedzi nikt chyba nie zna. Prominentni współpracownicy Agaty Fisz nie chcą o tym rozmawiać. Z nią samą nie udało nam się wczoraj skontaktować.