Pani Danuta długo czekała na pismo z Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie. Było jej potrzebne do załatwienia sprawy w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych.
- Ponad miesiąc czekałam na ten list - opowiada pani Danuta, mieszkanka Górnej Dyrekcji. - Codziennie zaglądałam do skrzynki pocztowej. Zaczęłam już myśleć, że list został wysłany bezpośrednio do ZUS.
Jakież było jej zdziwienie, gdy pewnego razu odebrała telefon z Urzędu Marszałkowskiego. Urzędniczka spytała ją, czy czasami nie zmieniła adresu i czy nadal potrzebne są jej te dokumenty. Okazało się bowiem, że przesyłka wciąż wracała do Lublina.
Kobiety umówiły się, że list ponownie zostanie wysłany. - To było w czwartek - opowiada pani Danuta. - Przesyłka miała być wysłana priorytetem. Niestety, następnego dnia listonosz też się nie pojawił. Czekałam aż do poniedziałku i wtedy poszłam na pocztę.
Tam okazało się, że list jest. A na nim adnotacja, że nie został odebrany. Listonosz tłumaczył, że za każdym razem zostawiał awizo, że zastępował kolegę, który był na urlopie i nie znał dokładnie tego rejonu.
- Kłamał w żywe oczy - mówi oburzona kobieta - Winą obarczał mnie. Twierdził, że nie chciałam odebrać tego listu. Nie wytrzymałam i zrobiłam awanturę, a wtedy jego szefowa powiedziała, że zajmie się sprawą.
Poskutkowało. Gdy pani Danuta wróciła do domu zajrzała do skrzynki. Leżało w niej awizo. Z piątkową datą.
Poczta wyciągnęła też konsekwencje wobec nierzetelnego listonosza.
- Ten mężczyzna nie będzie miał przedłużonej umowy o pracę - mówi Elżbieta Mroczkowska, rzecznik prasowy regionu lubelskiego Poczty Polskiej. - Był zatrudniony na okres próbny. Jego przełożeni nie byli zadowoleni z jego pracy, a to zdarzenie tylko ich w tym utwierdziło. Mroczkowska dodaje, że nie da się uniknąć takich sytuacji w momencie testowania pracowników. - Nie każdy nadaję się na listonosza - mówi. - W imieniu firmy przepraszam tę panią.