Ze swej historycznej pasji będzie się tłumaczył przed sądem 26-letni chełmianin, którego policjanci podejrzewali o nielegalne poszukiwania w ruinach średniowiecznej wieży w Bieławinie pod Chełmem. W domu archeologa - amatora znaleziono m.in. carskie monety, guziki, sprzączkę od paska.
O dzikich wykopaliskach w okolicy średniowiecznych ruin w Bieławinie na obrzeżach Chełma zawiadomił policjantów anonimowy informator.
To ważny dla historii miasta zabytek, szacuje się, że powstała na przełomie XIII i XIV wieku. Badania archeologiczne wykazały, że wieża miała około pięć pięter, a na każdym z nich znajdowały się różne pomieszczenia takie jak kuchnia czy sypialnia. Odnaleziono tutaj również dawne naczynia i narzędzia.
– Sprawą zajęli się policjanci kryminalni z chełmskiej komendy, którzy ustalili i zatrzymali sprawcę nielegalnych wykopalisk archeologicznych – relacjonuje komisarz Ewa Czyż z chełmskiej komendy policji. – 26-letni mieszkaniec Chełma, nie miał pozwolenia na prowadzenie tego typu poszukiwań. W czasie przeszukania miejsca jego zamieszkania policjanci zabezpieczyli monety i inne drobne metalowe przedmioty. Obecny na miejscu pracownik muzeum oszacował wstępnie, że wszystkie mają walory zabytkowe. W mieszkaniu zabezpieczony został też wykrywacz metali, który prawdopodobnie służył do prowadzenia nielegalnych poszukiwań.
Do 1 stycznia 2018 r. chodzenie po polach z wykrywaczem metali bez pozwolenia było wykroczeniem - od tego czasu stało się przestępstwem. Reguluje to art. 109c. – Zgodnie z nim poszukiwanie bez wymaganego pozwolenia albo wbrew jego warunkom ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.