Będziemy przyjmować wszystkich, którzy się do nas zgłoszą - zapowiada szefowa schroniska św. Brata Alberta.
Marianna Myka, prezes Zarządu Koła Chełmskiego Towarzystwa św. Brata Alberta, co jakiś czas odbiera telefony z pytaniami, czy w prowadzonym przez stowarzyszenie schronisku są jeszcze wolne miejsca. Na razie są. Placówka może przyjąć jeszcze pięć osób. Gdy zrobi się ciasno, w rachubę będą wchodziły już tylko dostawki.
- Nawet kiedy nasze schronisko pękało w szwach, nikogo, kto był w potrzebie, nie odesłaliśmy z kwitkiem - mówi Myka. - Warunek jest jeden. Osoba, która zgłasza się do nas, musi podporządkować się obowiązującemu regulaminowi. Nie tolerujemy w ogóle pijaństwa.
Ostatni z nowo przyjętych podopiecznych zamieszkał w placówce w środę. Jest chełmianinem, ale nie miał się gdzie podziać. Schronisko było dla niego ostatnią deską ratunku.
- Schronienia u nas szukał również jeszcze jeden mężczyzna - opowiada pani prezes. - Nie był jednak do końca szczery. Po sprawdzeniu okazało się, że ma mieszkanie w Chełmie. Ale wymyślił sobie, że na zimę przyjdzie do nas. Tutaj będzie miał wikt i opierunek. Takie sytuacje też bywają - dodaje Myka.
Zdecydowana większość pensjonariuszy schroniska, to bezdomni. Dlatego też każdy z nich jak tylko umie dba o swój "dom”. W ciągu zaledwie dwóch lat schronisko zmieniło się nie do poznania. Mieszkańcy dzięki sponsorom, którzy ofiarowali im materiały budowlane, przeprowadzili kapitalny remont części baraku. Zbudowali nowe ściany, wymienili okna. Wcześniej urządzili nową łazienkę i dyżurkę. Własnymi siłami przebudowali też cały węzeł ciepłowniczy. Już za kilka dni ma się odbyć jego odbiór.
- Czekamy jeszcze tylko na węgiel do kuchni - mówi prezes. - Pani prezydent obiecała nam pomóc. Jeśli czegoś brakuje mieszkańcom schroniska przed zimą to butów. Prosimy też o ziemniaki. Jesteśmy gotowi na nie zapracować przy wykopkach.
Przydałby się też nowy samochód. W tym, którym dysponuje schronisko, sypie się cała blacharka. Na szczęście silnik jest dobry. - Gdyby ktoś podarował nam drzwi do poloneza trucka, bylibyśmy bardzo wdzięczni - liczy na pomoc naszych Czytelników Marianna Myka.